MISTRZ PRUSKI DWUDZIESTY I CZWARTY

Na miejsce Ulrycha von Jungingen mistrza pruskiego, swą porażką i śmiercią na polu grynwaldskim sławnego, wybrany jest Henryk von Plawen, za panowania Zygmunta cesarza i szcześliwego królowania Władzisława Jagiełła w Polszcze, Roku Pańskiego 1407.

Ten zaraz myślił się mścić braci swoich śmierci, miast też i zamków, które się królowi poddali zdobywać, przetoż wojska co rychliej zbierał, wziąwszy od gdańszczan pożyczanych sto tysięcy złotych, bo się już ci byli znowu do niego przekinęli. Miał o tym sprawę prętką król w Nieszewie będąc, przetoż dwór swój wnet wyprawił, do których się (widząc potrzebę) Sandywoj Ostrowiecki wojewoda poznański, Dobrogost z Szamotuł kasztelan i Marcin z Łabiszyna wojewoda brzeski z swymi pocztami przyłączyli, tak iż wszystkiego wojaka polskiego 6000 było, którzy do Koronowa się ruszyli. Michał Kochmeister hetman wojska krzyżackiego, mając sprawę o małym wojsku naszych, a ufając mnogości ludu swego zbrojnego, gotów był do bitwy, pewnie się zwycięstwa nadziewając.

Gdy się u Koronowa zjachali, a niżli z sobą bitwę stoczyli, niejaki Konrad Niemczyk, Szlężak, z strony krzyżackiej wyjachał na harc, z naszych którego mężnego wywołując. Tudzież Jan Szczyciński, Polak, ku niemu z kopiją na harc wyskoczył, a gdy w się śmiele uderzyli, Polak Szczyciński Niemczyka Szlężaka z konia zbił i żywo go poimał. Natychmiast dane z obu stron znaki do bitwy, a z zapalczywą śmiałością i ogromnym trzaskiem się potkali; gdzie gdy bitwa z obu stron chwilę wątpliwa stała, Michał Kochmeister hetman krzyżacki „Fryd” począł wołać, na co i naszy spracowani przyzwolili, a spocierawszy sobie czoła, do siebie się znowu rzucili, co dwakroć wytchnąwszy sobie, czynili. Trzecią razą nie folgując sobie, okrutnie w się uderzyli, a wtem Jan Ostrowicki z domu Toporów Miąszy rzeczony, miedzy krzyżackie ufy skoczył, a przebiwszy się do ich chorągwie, chorążego ściął i chorągiew porwawszy za szyję ją sobie wetknął, tak mężnie nazad do swych Polaków przez niemieckie wojska z chorągwią się przebił. Zaczem Niemcy się pomieszali i szyki zmylili, wsparci potem od naszych, gdzie kto mógł ubiegał, naszy lepak za nimi bijąc, siekąc, wiążąc, gonili. Tam poimany Michał Kochmeister hetman z inszymi Krzyżaki, którzy królowi w Inowłocławiu są oddani, król więźnie ślubem zawiązawszy, aby na dzień pewny się stawili, wypuścił, ale Kochmeistera hetmana do Chęcin na zamek zasłał. Pobitych Krzyżaków 8000 być kładą, a toć prawa bitwa była. Udarowani przeto hojnie od króla mężni rycerze polscy.

Tegoż roku trzecikroć Krzyżacy przez Piotra Szafrańca podkomorzego krakowskiego pod Tucholą okrutnie porażeni, z której bitwy ledwo uciekli Jan książę monsterberskie z Eberhardem biskupem wircburskim. Te trzy rany prawie nieuleczone Krzyżakom były, że długo potem wskurać nie mogli.

Mistrz pruski Henryk Plavenius nie śmiejąc już z królem bitwy staczać, rozgromionego rycerstwa swego ostatki zebrawszy, Stumę zamek obegnał i wziął, potem się gdańszczanie i toruńczanie od króla do mistrza przekinęli, które wziąwszy zaś w moc swą, o zamek toruński się nie kusił, bo tego mężnie królewscy żołnierze bronili.

W tych czasiech król Władzisław oddawszy Panu Bogu swe modły w Gnieźnie za szcześliwe zwycięstwa, Wielgopolany do Pomorza wyprawił, a ziemię mieczem i ogniem (zamków nie ruchając) wdłuż i wszerz spustoszył. Radzyna też zamku na ten czas dobywając naszy tak dostali, gdy się rzucili Polacy do szturmu, ksiądz jeden krzyżacki naskrzętny z działa w nasze uderzyć chciał, ale źle wymierzywszy w swoje trafił. Niemcy, mnimając by zdrada, broń pomiatawszy wolno się dawali, także naszy zamek opanowali, Niemcy posiekszy. Tąż wyprawą Nowe zamek i miasto Polacy wzięli.

Gdy te burdy w Prusiech były, Zygmunt król węgierski mając z Krzyżaki zmowę, aby z Prus Polaki wywabił, Ściborza z Ściborzyc, Polaka z herbu Hostoja, wojewodę siedmigrockiego (tego urzędu Scibor dostał męstwem, gdy z Zygmuntem królem od Turków porażonym do Dunaju uciekał, a w łódź prętko wskoczyć za królem nie mógł, tak zbrojny Dunaj przepłynął), ze 12 ufów Czechów, Morawców i Rakuszan na burzenie Polski posłał. Który gdy włości sądeckie burzył i Stary Sądecz z niktórymi wsiami spalił, naszy podgórzanie od króla dla obrony zostawieni, zebrawszy się k niemu ciągnęli, a u Bardejowa go obciążonego łupy dogoniwszy, wielkim pędem nań uderzyli i porazili, tylko Ścibor ledwo sam do Bardejowa uciekł. Tychże czasów jedno po drugim Pan Bóg Polakom zwycięstwo dawał. Bo Herman mistrz iflantski chcąc poratować bracią pruską znędzoną, zebrawszy z Czech, Morawy i z Niemiec wojska wielkie, pod Golub przyciągnął i tam wojska zostawiwszy, sam do braciej do Malborku jachał. Naszy co w Rypinie i Bobrownikach dla obrony byli zostawieni, dowiedziawszy się o świeżym wojsku niemieckim, za powodem Dobiesława Puchały herbu Wieniawa, przeważnej a pamięci godnej rzeczy się ważyli. Albowiem maluczki a nierówny poczet przeciw wojskam niemieckim mając, na nie się (ale fortelem) pokusił mężny Puchała i zasadziwszy kilka rot w miejscach skrytych, sam się pod Golubiem w małym poczcie nieprzyjacielowi ukazał. Niemcy jako na pewne niemu się rzucili, a on je zawiódszy miedzy swe, dopiero męsztwa dokazował. Widząc jednak nierówną czyście w to ugodził, na górach różnie trębacze z bębnami postawił, przy nich po trzech z proporcami jezdnych, co widząc i słysząc Niemcy, mnimając by lud więtszy z Polski ciągnął, tył podali, a naszy z kątów się wyrywając, bili, siekli, kłóli i pod Golub aże gonili. Straż miejscka to bacząc, bramy przed swymi zawarli, bojąc się, aby z nimi Polacy do miasta nie wpadli. Tak przed bramą zostawszy Krzyżacy, ściśnieni od Polaków, poczęli od siebie broń miotać, a dobrowolnie wiązać się dali. Nawiązali Polacy pomamionych Niemców tak wiele, że ich było w czwórnasób więcej niżli samych zwycięzców. Do Rypina potem związani z ich fendiami byli prowadzeni, gdzie gdy naszych, od których byli porażeni małą kupkę widzieli, ze wstydu i boleści aż plwali na swoję nieśmiałość.

Tak ten rok znaczny wiecznie zostanie za sześciorakim polskim zwycięstwem, za które król z rycerstwem Panu Bogu nabożnie dziękował i do Krakowa przyjeżdżając pieszki z Niepołomic szedł, Bogu, a nie sobie zwycięstwo przypisując. Niesione przed nim były 51 chorągwi pruskich, które Polacy na polu grynwaldskim wzięli, a w kościele na zamku krakowskim są powieszone, którego zwycięstwa pamiątkę i dziś te chorągwie widzimy.

Ugodę potem na drugi rok, 1411, król polski z Krzyżaki uczynił, milszą zwyciężonym niż zwycięzcom, z tym sposobem, iż król wszytkie miasta i zamki, którekolwiek przez walkę wziął, miał mistrzowi pruskiemu wrócić i więźnie wszytkie wypuścić. A Krzyżacy ziemie żmudzką Litwie, a Dobrzyń Polakom wrócić przyrzekli, tym jednak obyczajem, aby ziemia żmudzka po śmierci królewskiej i Witułtowej wiecznie Prusom ex była zapisana. Mistrz zaś pruski za utraty królowi sumę sto tysiąc kop groszy płaskich dać miał.

Henryk grof von Plawen, za którego czasów się to działo, mistrzem pruskim będąc, od Kochmeistera do więżenia jest dany, w którym siedm lat leżał naprzód w Pokrzywnie, potem w Lochsteten, tamże też umarł, w Malborku u Św. Anny pochowan.