MISTRZ PRUSKI DWUDZIESTY I TRZECI

Ulrych von Jungingen, brat rodzony Konrada mistrza pruskiego, na stolicę mistrzowską wybrany roku 1404, gdy cesarz Rupertus a Władzisław Jagiełło król polski panowali. Z tym mistrzem potem Witułt miał drugi zjazd u Kowna, pokój więcej potrzebny niż uczciwy stanowiąc (bo na ten czas z moskiewskim miał co czynić), gdzie zaś państwo żmudzkie Krzyżakom wiecznym darowaniem zapisał, dawszy im listy łacińskim i niemieckim językiem na się pisane, a gdy się uboga Żmudź służyć Niemcom wzbraniała i ich urzędnika w nocy dawili i zabijali, prośbami też Witułta, aby okrutnym Niemcom w moc nie podawał, uchodzili.

Witułt ich gwałtem pod jarzmo niemieckie przywiódł. Krzyżacy też, aby snadniej zniewolić Żmudź mogli; trzy zamki w ziemi zbudowali, dwa nad Niewiążą rzeką a trzeci na uściu Dubissy, gdzie w Niemen wpada. Tak z obu stron krótki pokój był, bo gdy Roku Pańskiego 1409 nieurodzaj wielki w Litwie był, Władzisław król bratu Witułtowi posłał do Litwy 20 szkut nadowanych z zbożem, te wszystkie kazał mistrz pruski Ulrych pobrać. A gdy się tego król upominał, jeszcze szydzili mówiąc, iż to zbroję przeciw nam krześcijanom poganom posyłają. Nadto kupce litewskie, którzy byli Ragnecie, pobili i kupie ich miedzy się rozszarpali. Tymże Witułt przywiedziony, ziemię żmudzką, którą był Krzyżakom postąpił dla pokoju, zaś opanował, urzędniki i starosty z zamków powyrzucał, żołnierze iie pobił, drugie powiązał, czemu Żmudź barzo rada, że z rąk okrutnych wyszła.

Złożony potem sejm był w Łęczycy, na którym zamknęli, aby do mistrza pruskiego byli posłowie wysłani, którzy by pokój z Witułtem a z mistrzem znowu uczynili. Z tych posłów był przedniejszy Mikołaj Kurowski arcybiskup gnieźnieński, który gdy mistrza do miłej zgody wiódł pięknym napominaniem, on z popędliwością powiedział, że bez mięszkania tego nad Litwą się mścić chce. Tam arcybiskup nie mogąc mistrzowej hardości ścirpieć, rzekł: „Przestań nas wojną straszyć, bo jeśli ty na Litwę się oburzysz, nas pogotowiu z wojną doma mieć będziesz”. Na co mistrz Ulrych: „Dobrze, dobrze - powiada - gdy już wiem ten umysł królewski, wolę się też głowy aniżli nóg ująć”. A tak nie mięszkając słów swych potwierdził skutkiem, bo posły odprawiwszy, Dobrzynia mocą dobył i spalił, a starostę Jakuba Płomińskiego ze wszystkim rycerstwem pościnać kazał, Rypina, Lipna, Złotoryjej mocą zdobywał. Bobrowniki przez podanie Bartłomieja Płomykowskiego z herbu Lisów wziął. Bydgoszczy także od przenajętego burgrabiego dostał. Okrucieństwo na ten czas wielkie Krzyżacy pokazowali, szlachtę, mieszczany, wieśniaki z żonami i dziatkami siekąc i mordując.

Widząc król Jagiełło nieprzewłoki, ruszył Polskę, Litwę, Ruś na wojnę. Malipolacy z Rusią do Wolborza, a Wielgopolanie do Łęczyce się ściągnęli. Potem król u Radziejowa wojska zszykowawszy, pod Bydgoszczą ostatniego dnia wrzesznia przyciągnął, a za ośm dni zamku (na on czas mocnego) dobył. Mistrz też pruski u Swiecia swoje zgromadził wojska, przeciw którym król część ludu swego posłał, którzy Niemce rozgromiwszy, obozy ich z namiotami pobrali.

A wtem posłowie króla czeskiego Wacława przyjachali, którzy te burdy pohamowali, a z obu stron przymierze do 24 dnia czerwca roku przyszłego utwierdzili. A gdy czas przymierza wychodził, ten wyrok król czeski uczynił, aby mu w moc dali na rok dobrzyńską ziemię, a on miałby ją potem spuścić temu, którego by rozumiał więtszą mieć ku niej sprawiedliwość. Skazał też, aby Polacy nigdy ze wschodniego kraju, jako z Litwy i z Moskwy króla sobie nie obierali, mieniąc tam być wszystko pogany. A król Władzisław wyroku czeskiego króla nie czekając, do Litwy odjachał, gdzie z bratem Witułtem potajemnie się zmówili, pruskim Krzyżakom odpierać. Ale pierwej król posłał Witułta do Zygmunta króla rzymskiego i węgierskiego przymierze stanowić, którego Zygmunt dzierżeć nie chciał, bo z Krzyżakami trzymał, nadto przeciw Jagiełłowi królowi Witułta namawiał, obiecując go litewskim królem uczynić, jeśliby Prusom przeciw królowi pomagał, czego Witułt uczynić nie chciał.

Ulrych mistrz pruski ze wszystkich stron wojska zbierał, roku 1410, chcąc moc i siłę swą pokazać. Władzisław też król ukrzywdzony będąc, ruszył się z wojski swymi, które z Polski, Litwy, Rusi, z Śląska, z Czech zebrał. Przybyli k niemu szlachcicy z Węgier polscy z pocztami swymi, którzy w Węgrzech za zasługami swymi dobrze będąc opatrzeni, woleli to opuścić, a utrapionej ojczyźnie do gardł pomagać, jako Zawiszowie, Grabowscy, Brogłowski, Kalski, Skarbek, Puchała, Górski, Malski etc. Z tymi wojski król do Prus mocą ciągnął.

Ulrych mistrz pruski będąc mocny na sto i czterdzieści tysięcy wojska niemieckiego, dobrze sobie tuszyl, a tak nad rzekę Drwiącą przyciągnąwszy, brzyg swój strzelbą i okopem dobrze obwarował, mosty też pokaził, broniąc naszym przebycia. Udał się przeto król z wojski swymi na górę, a u wsi rzeczonej Wysoka blisko Działdowa się obozem położył, gdzie wszyscy z nabożeństwem Sakrament Pański przyjmowali, a do boju już gotowymi byli, gdyż im król krzywdy nieznośne od Krzyżaków, sprawiedliwe podniesienie wojny, a zatem pewne zwycięstwo z płaczem przekładał, co rycerstwo z płaczem przyjmując, tym ochotniejszymi do boju byli. Dla niepogód potem wielkich daliej się ruszyły wojska królewskie, a w czystej równinie się położyły u Dąbrówna albo Grynwaldu i Tanenbergu, gdzie też już Ulrych Jungingen mistrz pruski z swojemi był gotów.

Król iż się na swą moc nie spuszczał, gdyż ta okrom Bożej barzo wątła, na modlitwach tymi czasy trwał. A oto posłowie jeden za drugim opowiadają tuż być z ogromnymi wojski Prusaki. Witułt też na króla wołał, aby tych modlitw przestał, gdyż nieprzyjaciel tudzież, ale się namniej król nie lękał, ani od gorącej modlitwy odwieść się dał, mając w Bodze mocne ufanie. Tymczasem Zymdram Maskowic miecznik krakowski wojska polskie szykował i kożdy według powinności urząd swój wykonywał. A Niemcy już też w sprawie stali, a siła mnogości swej ufając, hardzie przeciw naszym kazali. Odprawiwszy swe nabożeństwo, król na cisawy turecki koń wsiadł, a swoim dobrą otuchę dając pilnie napominał, aby kożdy czci miłośnik dzielność swą tu pokazał, mając rzecz sprawiedliwą, zwycięstwa pewnego się spodziewał.

Wtem Ulrych mistrz pruski królowi dwu posłu z mieczmi gołymi posłał, z których jeden króla rzymskiego był, na tarczy orła czarnego w złotym polu mając, drugi książęcia szczeczyńskiego z Gryfem czerwonym w białym polu, którzy królowi miecze oddając, tak poselstwo po niemiecku sprawowali:”Sławny królu, Ulrych mistrz pruski dwa mieczać posłał, jeden tobie, a drugi Witułtowi bratu twemu na pomoc, abyś z sobą nie trwożył, ale śmiele się z nim potykał, a jeśli ciasne pole masz, chceć swego ustąpić, aby tobie i jemu przestronno było”. I takeć się stało, że po niewoli ustąpić musiał. Król wziął miecze, a skromnie odpowiedział posłom w te słowa: „Acz broni mam z potrzebę, jednakże i te miecze, mnie jakoby na lekkość od nieprzyjaciela posłane, w imię Boże przyjmę, mając to za pewny znak zwycięstwa”. Jeszcze te miecze w skarbie królewskim i do dziś dzień chowają.

Oboja strona już do bitwy gotowa i chciwa, Ulrych mistrz pruski z wielkości ludu zbrojnego, a król z sprawiedliwej rzeczy zwycięstwa się nadziewa. Uderzą przeto w trąby, w bębny, znak ku potkaniu dając, a kożdy jako prawy hetman swoje do śmiałości męskiej pobudza. Wypuścili wtem Niemcy działa, ale z łaski Bożej żadnej szkody w Polakach nie uczynili. Stoczyli potem z obu stron tak ogromną bitwę, że daleko grzmot zbrój jakoby dom dom, a wieża wieżę waliła) było słyszeć : tak na godzinę wątpliwa bitwa trwała. Krzyżacy widząc słabszy róg być prawy u naszych (w którym była Litwa, Ruś i Tatarzy uszykowani) w nie pędem uderzyli, w czym jednak się nie omylili, bo zbrojnego ludu niemieckiego ręcznej bitwy wytrwać nie mogąc Litwa, Ruś, Tatarzy tył podali, że drudzy aż się w Litwie (powiedając być przegraną królewską i Witułtową) zostali. Sami Smoleńszczanie Rusacy mężnie się pod trzema chorągwiami zastawili, hydząc się szkaradą ucieczką, czym nieśmiertelną sobie męstwa i dzielności sławę sprawili. Straciwszy potem ufiec jeden do Polaków się przyłączyli na lewy róg. W tym też Jan Żarnowski, Czech, który cudzoziemce Czechy, Morawce etc. sprawował, uciekł z swoimi, mając zmowę z Niemcami, który potem cześć stracił.

Bili się jednak naszy mężnie, ale gdy wtem królewską chorągiew Niemcy wydarli (a Marcin Wrocimowski krakowski chorąży ją w poruczeniu miał), rzucili się do niej Polacy i tak się mężnie o nię bili, że jej zaś dostali, zatem też już Niemcy szwankować poczęli. Dokazował na ten czas męstwa grof z Lusacyi, niejaki Dypoldus Kikierzyć, zawołany rycerz, który w zupełnej zbroi będąc, przebijał się przez wojska polskie aż do króla, a gdy na się drzewa złożyli, Zbigniew Oleśnicki króla uprzedził, a Dypolda z konia zbił, tam go potem drabanci królewscy dobili. Nie lada to męsztwo było dzierzkiego młodzieńca Oleśnickiego, bo nałamanym już drzewem tego dokazał, za co potem od króla uczczony, gdy duchownym zostać umyślił, krakowskim biskupstwem.

Sześćnaście potem ufów niemieckich chcieli swego poprawić, ale i tych siła ustała, pierzchać tedy wszyscy poczęli, a naszy tym śmieliej nacierali, goniąc bili, siekli, drugie wiązali, aż do samego zmierzchu. Do obozów się potem łańcuchami otoczonych i rożnami otykanych rzucili, gdzie też co się nawinęło nie żywili, wielkość skarbów, rystunku i naczynia wojennego, dział także dóstali. Wina, których było w obozie dosyć, kazał król (dla jadu) obsiec. Rozmaitych tam przypraw na męczenie Polaków naleziono, jako płótna łojem, żywicą i woskiem napuszczane etc., ale sobie byli ten dół ukopali.

Tak w dzień św. Rozesłańców to sławne zwycięstwo król polski Władzisław nad Krzyżaki otrzymał, którzy ze wszystkiego prawie krześcijaństwa dla wygładzenia Polaków pomocy sobie byli zebrali, ale je Bóg dla pychy i innego łotrostwa pokarał.

W tej bitwie Ulrych Jungingen mistrz pruski, który miecze krwawe z hardości królowi był posłał, od chudego draba zabity, a przy nim 300 albo jako inni kładą 400 kontorów, z wielkością paniąt i rycerstwa, których wobec wszystkich 50 000 być piszą, poległo. Poimani Kazimierz książę szczeczyńskie przez Skarbka z Góry i Konrad książę oleśnickie przez Czecha z Salce, a ci byli z strony pruskiej, z narodu królów polskich idąc. Poimany też Jerzyk Kerczdorf grof ze 40 paniąt czeskich, a tak więźniów wszystkich spólnie 40 000 się nalazło, a nie dziw temu, gdyż wojska niemieckiego 140 000 było. Wypuszczeni są z więźniów niktórzy ślubem zawiązani, drugie do Polski zabrano, a na zamkach chowani, jako księże szczeczyńskie, oleśnickie i inszy. Dwu kontorów wziął sobie Witułt, Marquarda Salisbacha kontora brandeburskiego i Samborga, którzy iż na zjeździe niktórym pod Kownem matkę jego zsromocili i na ten czas już więźniami będąc, nic z swej hardości nie upuszczali (acz się za nimi król przyczyniał), dał ich Witułt ściąć.

Rozesłał potem król do Polski gońce, aby od Boga dane zwycięstwo wszem stanom objawili, zaczem wszystka Polska rozweselona Bogu dzięki (od którego wszelakie zwycięstwo) oddawała.

Po też porażce smętni Krzyżacy, z Malborku przyjachawszy, żądali u króla pokornie, aby rycerstwu poległemu pogrzeb uczynić dozwolił, na co król zezwolił, oświadczając się i z płaczem, że z ich śmierci się nie kocha, wolałby był zgodę, której oni chować nie chcieli. Mistrz tedy pruski Ulrych Jungingen z poboiszcza wyzuty ze wszystkiego, do Malborku poczciwie prowadzon a tam u Św. Anny pochowan. Inszy kontorowie i bracia, panięta także z rycerstwem poległym, kożdy według stanu pogrzebiony.

Z naszych Polaków pospólstwa też (jako w tej krotochwili bywa) niemało zginęło, a z celniejszych dwa tylko szlachcicy, Jakubowski i Ciulicki mężnego ducha bitwie wypuścili.

Henryk z Pławna kontor we Świeciu tymczasem, póki król na pobojszczu za zwycięstwo Panu Bogu dziękując nabożeństwo swe odprawował, on lud co narychlej zbierał, a Malbork nim osadził. Zatem król z wojski swymi się ruszył. a Mąlbork ze trzech stron obegnał, Polacy naszy od Nogatu, od Wisły Litwa, a z południa Rusacy z innym kozactwem się położyli, a bez przestania z strzelbą mury tłukli. Gdy to oblężenie malborskie trwało, mało nie wszystka szlachta pruska, chełmieńska, pomorska ze czterzema biskupy, to jest chełmieńskim, warmieńskim, pomezańskim i sambijskim dobrowolnie w moc królewską się poddali. Miasta także i zamki w obronę swą król przyjął, jako naprzód Gdańsk, Królewiec, Elbiąg, Toruń, Chełmno, Świecie, Gniewo, Czczewo, Nowe, Brodnicę, Brandenburg i inszych wiele. Gdzie nad inne chęć Elbinżan przeciw Polakom się pokazała, którzy Wernera Tetingera kontora swego z zamku wyrzucili, a zamek królowi podali, na którym Jana z Tarnowa wojewodę krakowskiego król przełożył.

Ten to Werner Tetinger nabarzej przeciw Polakom na wojnę wołał, a gdy drugi kontor z Mewy, grof von Wenderi (zabity potem w tejże bitwie z drugimi) tego rozradzał i do pokoju z Polaki mieć się radził, Tetinger mu serce zajęcze, a nie męskie przypisał, a sam potem napierwej z pobojszcza jak zając do lasu dunął. W tym oblężeniu Malborka gdański pleban (który tam na ten czas był) z zamku malborskiego wyjachał, jakoby dłużej nie mogąc oblężenia wycirpieć, a z sobą 30 000 złotych czerwonych podwójnych miedzy księgami i inszymi statki wywiózł dla zbierania (przeciw naszym) rajtarów, którego Polacy, zdrady się nie spodziewając, wolno przez swe wojska, oglądając się na starość i na godność urzędu jego, przepuścili. A tu się ucz, miły rycerzu, jako w sprawach wojennych nie kożdemu dowierzać trzeba, boć czasem rychliej owczym odzienim niżli zbroją przemyślny zwojuje.

Władzisław król osadziwszy zamki i miasta dobrowolnie w moc swą podane Polaki z zasłużonymi Czechy, od Malborku się ruszył, mogąc go już w kilka dni przez podanie dostać, nie słuchając w tym zdrowej rady Mikołaja Trąby podkanclerzego koronnego, który z płaczem dłuższego oblężenia Malborku prosił. Barzo tego odstąpienia Krzyżacy byli wdzięczni, gdyż od Henryka von Plawen komora swego ledwie na kilka dni do obrony zamku byli uproszeni. A zatem się więcej cieszyli, gdy król odjeżdżając na konia wychowałego i czerstwego wsiadł, który pod nim tudzież padł i zdechł, co złą wróżką pospolicie bywa. Radzyna jednak król nazad jadąc dobył, którego próżno polscy żołnierze od grynwaldskiej bitwy dobywali. Tam piętnaście paniąt niemieckich Krzyżaków poimano, które do Polski król pod strażą posłał, insze wolno puścił.