BOLESŁAW KRÓL POLSKI DO KRÓLESTWA DUŃSKIEGO JACHAŁ, ALE KRÓLESTWA SOBIE PODANEGO PRZYJĄĆ NIE CHCIAŁ

CAPUT XVIII

Miał Bolesław na dworze swym człowieka rycerskiego z duńskiego królestwa, Piotra, który sławą zacnego pana ujęty z Danii do króla służyć przyjachał, z czasem układnością i cnymi sprawami tak sobie wszystkie prawie sposobił, iż żadnego nie było, który by mu łaski królewskiej (którą miał) zajrzał. Stąd od Bolesława grabią skrzyńskim jest uczyniony i innymi godnościami uczcony. Ociec tego Piotra, Wilhelm, Henryka króla duńskiego nawierniejszy a wielkiej godności człowiek, gdy Abel króla brata zabił i królestwo wziął, mając w swej mocy potajemnie skarby królewskie, Wilhelm synowi Piotrowi do Polski dał o tym znać, a iżby z pocztem ludu po te skarby przyjachał, napominał.

O czym gdy Piotr królowi sprawę dał, słuszne k temu król u Gdańska okręty gotować kazał, zebrawszy potem sposobnych żeglarzów sam i z Piotrem do duńskiego królestwa jachał, gdzie tę wieść puścił, iż krzywdy zamordowanego króla nad mężobójcą bratem mścić się chciał. Co szlachta i panowie duńscy usłyszawszy Bolesławowi przypadli, zamki i miasta podali. Abel zaś tyran widząc się być od swych wzgardzonego i opuszczonego, uciekł. Tam potem Duńczycy spólnym zezwoleniem Bolesława króla polskiego żądali mieć sobie za pana, ale Bolesław wymówiwszy się z tego kazał, aby miedzy sobą króla godnego podług woli swej obrali, ofiarując mu się przeciw nieprzyjaciołowi każdemu pomagać.

Także uczynili, a król postanowiwszy pokój w Danii, skarby zabrawszy, z Piotrem grabią skrzyńskim do Polski szcześliwego wiatru używając, w krótkich dniach przybył roku 1124. Wysiadszy z okrętów od poddanych swych Prusów trybutu chciał w Samlandzie,I którzy dać się go zbraniali, przetoż Polacy stoczyli z nimi bitwę, porazili Prusy i mięszkając w ziemi przez ośm niedziel, ziemię bogatą i ludną wypustoszyli, a z łupy wielkimi do Gdańska się wrócili.

O tym Pietrze Duńczyku grabi skrzyńskim, wyższej mianowanym, muszę tu nieco dołożyć. Gdy po śmierci Bolesława króla Władzisław na królestwo wstąpił, jako starszy nad bracią inną, za powodem potem Krystyny żony swej chciał i państwa braciej od ojca wydzielone posieść, onych z poddanymi do swej poddaności przywieść. O co częste bitwy mieli, nie oparł się o to nikt, jedno Wszebórz wojewoda sędomierski i hetman koronny, Piotr też Duńczyk, którzy króla napominali, aby bratersko według testamentu ojcowskiego z bracią żył. Obraziło to (jako pospolicie bywa, że veritas odium parit) króla, który gdy zwierzył tego Krystynie żenie swej, obmyślawała to, jakoby się tego osobliwie nad Piotrem pomściła. Dobieszowi tego (w którym się kochała, człowiekowi młodemu, ale gońcy sławnemu) się zwierzyła, onego też potajemnie prosiła i rozkazała mu, aby Piotra nieznacznie dla wzruszenia ludu pospolitego poimał, a do niej żywo przyniósł.

Trafiło się, iż Piotr Duńczyk dziewkę wydawał za mąż za Jaksę książe serbskie, a jej wesele we Wrocławiu sprawiał. Prosił tedy Dobiesza, o zdradzie nic nie wiedząc, żeby mu k woli na weselu na ostre gonił. Uczynić to obiecał Dobiesz ochotnie, mając swe na sercu i przyprawiwszy się k temu do Wrocławia jachał, tam Piotra na drodze poimał i do królowej go przyniósł, która mu dała język urżnąć i oczy wyłupić. Wszakże potem z dziwnego Boskiego przejźrzenia i mówił i widział przez pięć lat. A gdy umarł we Wrocławiu Szląskim, gdzie przez ten czas mięszkał, w kościele Wincentego Świętego, który on sam zbudował, z wielką czcią pochowany. Ten to Piotr, jakom wyższej pisał, z duńskiego królestwa silne skarby z królem Bolesławem wyniósł, których marnie nie obracał, ale za nie 70 kościołów w Polszcze na różnych miejscach zmurować dał i hojnie je nadał, z których drugie i dziś stoją. Teraz wszystko kuchnia zje.