O POGRZEBACH STARYCH PRUSAKÓW POGANÓW I TERAŹNIEJSZYCH POZOSTAŁYCH

CAPUT VI

O zmartwychwstaniu na dzień sądny wierzyli, ale niedobrze, bo jakowej tu był na świecie godności zmarły, takiej go być rozumieli i na onym. Jeśli był szlachcicem albo chłopem, bogatym albo ubogim, wielmożnym albo chudym pachołkiem, takież miał być po zmartwychwstaniu. I dla tegoż z książęty, z pany i z szlachcicami umarłymi sługi, służebnice, szaty, klejnoty, konie charty ogary sokoły łuk z sajdakiem, szable, włócznią, zbroje i insze rzeczy, w których się zmarły za żywota kochał, z rzemieślnikami takież ich naczynie, z chłopy wiejskimi i innymi to; czym sobie, żywności który z nich nabywał, palili, tak wierząc, iż z tymi rzeczami wespół zmartwychwstać mieli, a jako na tym świecie, tak i na onym tego używać, tym się cieszyć i żywić mieli. Rysie też albo niedźwiedzie paznokcie palono z umarłymi, bo wierzyli, iż na górę wielką a przykrą ku sądnemu dniowi wstępować mieli, jakiś bóg wszechmocniejszy nad wszystkim światem czynić miał, a przeto iżby tym snadniej i bezpieczniej tam wleźć mogli, paznokciami rysimi myślili sobie pomagać.

Ten obyczaj i inne mieli Litwa, Żmódź, Prusowie starzy jednego narodu, nabożeństwa, obyczajów jak domowych, tak wojennych ludzie będąc, acz język za czasem odmienili.

W kurlandskiej ziemi są jeszcze tego znaki z strony pogrzebu, acz różne. Kiedy się który śmiertelnym czuje, tedy przyjaciół i sąsiadów na beczkę albo dwie piwa prosić każe, których przeprasza i żegna. A oni zaś umarłego w łaźni pięknie umyją i ubrawszy go w czecheł na stołku posadzą, a z rzewnym płaczem, pijąc do niego, mówią: Ja do ciebie piję, miły przyjacielu, i czemuś umarł, mając miłą małżonkę, dziatki, bydło etc., dostatek wszystkiego?, Na dobrą noc potem drugi raz do niego piją i proszą, aby na onym świecie ich przyjacioły pozdrowił, a z nimi sąsiedzko żył. Ubrawszy go potem w szaty, a jeśli mąż będzie, przypaszą mu kord albo siekirę, ręcznik też około szyje, w który kila groszy, chleba i soli na strawę mu zawiążą i dzban piwa z nim tak do grobu włożą.

A gdy niewiastę grzebią, nici i igłę jej włożą, aby sobie, jeśli się jej co zedrze na onym świecie, zaszyła. Gdy umarłego do grobu wiozą, przyjaciele idąc procesyją nożmi wzgórę szermując, wołają: Geigoi, Begeite, Pokkole - to jest: Uciekajcie, precz biegajcie dyjabli od ciała.

W liflantskiej lepak ziemi i po dziś dzień za Mojzą Sołkową to się znajduje, iż przy pogrzebiech umarłych w trąby grają, śpiewając: Idź, nieboże, z tego nędznego świata, z rozmaitych ucisków, na wieczne wesele, gdzieć ani buczny Niemiec, ani drapieżny Lejlisz to jest Polak albo Litwin, ani Moskwicin krzywdy nie uczyni. Pamiątkę też umarłych ojców, matek i innych , krewnych w październiku miesiącu obchodzą, a czasem na kożde święto na grobiech lamentliwie śpiewają z płaczem, wyliczając zmarłego godności.

Kurlandowie, Prusowie do karczmy zaraz z kościoła idą, a tam stypy zażywają, bez nożów jedząc, a każdej potrawy sztukę kto życzliwy zmarłemu pod stół miece i kufel piwa leje. O czym już dosyć.