Co to jest Pavulon?

Pavulon - podawany dożylnie, niezwykle silny środek zwiotczający mięśnie szkieletowe. Syntetyczna pochodna kurary. Stosowany głównie w anestezjologii do zwiotczenia mięśni podczas operacji. Działa ok. 30-45 minut. Może być stosowany wyłącznie przy intubacji pacjenta. Powoduje także zwiotczenie przepony, w konsekwencji niemal natychmiastowe ustanie czynności oddechowych.
 

Szef łódzkiego pogotowia potwierdza fakt "handlu zwłokami"


Szef łódzkiego pogotowia potwierdził fakt handlu ludzkimi zwłokami opisany w środę przez dziennikarzy Radia Łódź i "Gazety Wyborczej". "Jest to dla mnie proceder karygodny, ale pierwsze próby zlikwidowania tego zjawiska zostały już podjęte. Nie chcę więcej mówić na ten temat. Zawsze wśród załogi musi się znaleźć czarna owca" - powiedział w środę PAP dyrektor pogotowia Bogusław Tyka.

Dyrektor odniósł się w ten sposób do informacji o handlu zwłokami, w którym mieliby uczestniczyć niektórzy pracownicy pogotowia i łódzkie firmy pogrzebowe. Chodzi o nakłanianie przez pracowników pogotowia rodziny zmarłego, aby wybrała określony zakład pogrzebowy.

Według "GW", "haniebny proceder trwa od ponad dziesięciu lat". Tyka, który jest dyrektorem łódzkiego pogotowia od połowy października 2001 roku, powiedział, że proceder ten chciał ukrócić jesienią ubiegłego roku, tworząc przy pogotowiu kostnicę, do której trafiałyby zwłoki. Rodzina miałaby czas zastanowić się w jakiej firmie pogrzebowej załatwiać formalności.


"Sprzeciwili się temu niektórzy pracownicy pogotowia, jak i mieszkańcy okolicznej kamienicy, moim zdaniem namawiani przez firmy pogrzebowe" - powiedział Tyka.

Dyrektor przyznał, że zaniepokoił go również fakt dużego zużycia przez pracowników pogotowia leku o nazwie pavulon - zwiotczającego mięśnie i wstrzymującego oddychanie. Nieodpowiednio użyty stanowi truciznę.

"Na trop afery z pavulonem wpadł latem ubiegłego roku mój zastępca (Janusz Morawski, wicedyrektor łódzkiego pogotowia od czerwca 2001 r. - PAP), który zauważył niepokojąco duże zużycie tego leku" - dodał Tyka.

Według Tyki, od czasu kiedy dowiedział się o zjawisku handlowania zwłokami jego skala zmniejszyła się.


 

PAP (23-01-02 11:33)

 

Naumann: będzie kontrola rozchodu leków w pogotowiach


Ministerstwo zdrowia przeprowadzi kontrolę rozchodu leków zwiotczających w stacjach pogotowia - zapowiedział w środę wiceminister zdrowia Aleksander Naumann.

"To makabra" - tak określił praktyki, opisane przez środową "Gazetę Wyborczą" i dziennikarzy Radia Łódź.

Naumann powiedział, że jeszcze w środę przed południem spotka się w tej sprawie z głównym inspektorem sanitarnym. "Dokonamy pilnej kontroli zużycia leków zwiotczających we wszystkich stacjach pogotowia ratunkowego" - dodał. Według informatorów dziennikarzy, takich leków używano w łodzkim pogotowiu do mordowania pacjentów.

Zaznaczył, że leki zwiotczające nie podlegają takim rygorom jak leki narkotyczne, które są trzymane w szafie pancernej i drobiazgowo rozliczane. Jednak każdorazowe zużycie jakiegokolwiek leku powinno być odnotowane w dokumentacji medycznej.

Naumann powiedział, że są to leki używane tylko w lecznictwie zamkniętym. "Ten lek (pavulon) jest w karetce. Stosuje się go wtedy, kiedy przewozi się chorego, który jest na oddechu zastępczym, czyli jest podłączony do respiratora. Chodzi o to, by chory +nie kłócił+ się z respiratorem. Ten lek powinien być stosowany tylko przez jedną grupę zawodową - anestezjologów" - powiedział Naumann.

Wiceminister powiedział, że jeśli opisany przez "GW" proceder miał miejsce, to "mogę tylko przeprosić rodziny zmarłych".

"Jestem przerażony po tym artykule. Zwłoki nie mogą być przedmiotem handlu. Zwłokom należy się szacunek" - podkreślił.

Naumann dodał, że jeśli chodzi o domniemane zabijanie pacjentów, jest mu trudno na ten temat cokolwiek powiedzieć, ponieważ sam jest lekarzem i nie mieści mu się w głowie, że lekarz może coś takiego robić. "Lekarz jest związany kodeksem etycznym. Jest dekalog, który obowiązuje przecież także niewierzących" - dodał.

Naumann jest anestezjologiem, do 1989 roku jeździł w karetce pogotowia. Podkreślił, że wtedy nie było prywatnych zakładów pogrzebowych i "współpracy" zakładów z pogotowiem. - Nie spotkałem się z określeniem "skóra" - powiedział.

"Ja nie chcę ferować wyroków. To sprawa kryminalna. Od ferowania wyroków są sądy" - zaznaczył.

 

PAP (23-01-02 11:38)
 

Bp Pieronek: handel zwłokami ludzkimi to obrzydliwość


Rektor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie biskup Tadeusz Pieronek uznał za "obrzydliwy" proceder handlu zwłokami ludzkimi przez niektórych pracowników łódzkiego pogotowia.

Komentując dla PAP informacje podane w środę przez Radio Łódź i "GW", biskup Pieronek podkreślił, że afera ta "wpisuje się w całkowity brak logiki" cechujący to, co nazywamy "kulturą śmierci".

"Postępowanie takie świadczy o braku poszanowania dla życia ludzkiego i dla godności ludzkiej, która w takich procederach sprowadza się do kilogramów ciała i niczego więcej, a zwłaszcza do zarobku, jaki na tym można zbić" - uważa biskup Pieronek.

Jego zdaniem, handel zwłokami ludzkimi jest przykładem tego, jak daleko pieniądz może skorodować człowieka i jak bardzo można związać się z materią, odchodząc od tego, co jest wartościowe, co jest wielkie, wzniosłe i duchowe, co człowieka odróżnia od zwierzęcia.

"Dlatego należy ludziom uświadamiać wartość człowieka, bo jeżeli w obozach koncentracyjnych próbowano robić z człowieka mydło, to ten proceder łódzki nie bardzo się od tego różni" - powiedział w konkluzji biskup Pieronek.

W ocenie biskupa, stoi przed nami wszystkimi wielkie wyzwanie: należy ludziom uświadamiać, że "wartością człowieka nie jest ilość posiadanych przez niego komórek, tylko, że jest to coś więcej, co go czyni człowiekiem, czyli cała sfera duchowa".


 

PAP (23-01-02 11:58)

Abp Życiński o aferze w Łodzi: moralność konieczna na co dzień

Metropolita lubelski abp Józef Życiński uważa, że afera w łódzkim pogotowiu ratunkowym dowodzi braku ocen moralnych w codziennym życiu. Jego zdaniem, moralność musi być obecna na co dzień.

"Jednym z niepokojących zjawisk w naszej obecnej kulturze jest działanie pozbawione ocen moralnych, działanie podporządkowane tylko kryterium zarobku finansowego, rywalizacji, osiągnięć" - powiedział w środę PAP abp Życiński.

Zdaniem arcybiskupa lubelskiego, działanie pozbawione ocen moralnych, to droga "w ślepy zaułek".

Wstrząsające informacje, taka jak ta, która właśnie nadeszła z Łodzi, uświadamiają nam, że jest to wejście w ślepy zaułek. Na poziomie naszych codziennych zachowań muszą być obecne oceny moralne, musi jawić się pytanie o głos sumienia, o solidarność z ludźmi, o zwyczajną ludzką uczciwość" - mówił arcybiskup, nawiązując do ujawnionych w środę przez media informacji o handlu ludzkimi zwłokami w łódzkim pogotowiu.

"Jeśli tych pytań braknie - coraz rzadziej będziemy się gorszyć praktykami, w których sprytni ludzie wszystko potrafią wystawić na sprzedaż i nie cierpią z tego powodu wyrzutów sumienia" - dodał abp Życiński.


 

PAP (23-01-02 12:08)
 
 

Przedsiębiorcy pogrzebowi potwierdzają fakt handlu zwłokami


Właściciele łódzkich zakładów pogrzebowych potwierdzają fakt handlu ludzkimi zwłokami, opisany w środę przez dziennikarzy Radia Łódź i "Gazety Wyborczej".

"Od dawna wiedziałem, że jest taki proceder, powiem nawet, że sam miałem propozycje od pracowników pogotowia, by z nimi współpracować. Nie zgodziłem się na to, bo nawet jeśli bym chciał, to dla mojej firmy byłoby to nieopłacalne" - powiedział PAP prezes zarządu łódzkiego przedsiębiorstwa pogrzebowego PUK "Klepsydra" Tomasz Salski.

Według niego, proceder nie był opłacalny dla tych firm pogrzebowych, które rozliczają się z fiskusem na podstawie książki przychodów i rozchodów. "Przekupywanie pracowników pogotowia było opłacalne tylko dla firm, które nie prowadzą pełnej księgowości. Takie zakłady płacą podatek od wystawionych faktur. Np. jeśli pogrzeb kosztował 2 tys. zł, to wtedy w dokumentach księgowano, że trumna, od której płaci się 3 procent podatku kosztowała 1800 zł, a usługa pogrzebowa, od której odprowadza się 8 procent podatku - tylko 200 zł. W ten sposób wszystko odbywało się legalnie" - wyjaśnił Salski.

Jego zdaniem, firmy pogrzebowe po opłaceniu pracowników pogotowia zarabiały na pogrzebie od 200 do 300 zł. "Zarobek był niewielki, ale było dużo pogrzebów. Było też oczywiście niebezpieczeństwo, że rodzina zmarłego się rozmyśli i zdecyduje o korzystaniu z usług innego zakładu, ale, jak się okazuje, wszystko to było opłacalne" - dodał.

Według Salskiego, firmy pogrzebowe płaciły pracownikom pogotowia od 1200 do 1600 zł. "Wiem, że połowa tych pieniędzy trafiała do dyspozytorów, natomiast druga część była dzielona na czterech członków zespołu ratunkowego. Każdy z nich otrzymywał ok. 200 zł od jednej zmarłej osoby. Według naszych obliczeń, zakłady +kupowały+ od pogotowia około 200 zwłok miesięcznie. To pokazuje skalę tego zjawiska i to, że obracano setkami tysięcy złotych" - powiedział.

Proszący o anonimowość właściciel mniejszego zakładu pogrzebowego w Łodzi również potwierdził w rozmowie z PAP, że proceder handlu zwłokami miał miejsce. "Słyszałem, że takie sytuacje zdarzają się w całej Polsce. W mojej firmie pogrzeb kosztuje już od 500 zł, tak że nie byłoby mnie stać na płacenie łapówek pogotowiu" - powiedział.


 

PAP (23-01-02 12:58)
 

Prokuratura: wiesz o handlu zwłokami - informuj nas

Prokuratura apeluje o kontakt wszystkich, którzy mają informacje o handlu zwłokami, lub świadomym uśmiercaniu pacjentów, by potem zwłoki "sprzedać" zakładowi pogrzebowemu.

"Wykorzystując zrozumiałe ogromne społeczne zainteresowanie tematem, apelujemy do wszystkich, którzy mają informacje o procederze - nie tylko w Łodzi, ale również w innych regionach kraju - o kontakt z prokuraturą" - powiedziała PAP Małgorzata Wilkosz-Śliwa z Prokuratury Krajowej.

Podkreśliła, że postępowanie prowadzone w łódzkiej Prokuraturze Apelacyjnej jest bezpośrednio nadzorowane przez Prokuraturę Krajową. "Umieszczenie śledztwa od razu w tak wysokiej strukturze - wydziale przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej - świadczy o bardzo dużej uwadze, którą prokuratura przywiązuje do sprawy" - podkreśliła Wilkosz-Śliwa.