SOCYALIZM - ADAM MICKIEWICZ

(Z »Tribune des peuples«)

I.

15 kwietnia 1849 r.

Urzędowy Kościół i najwyższa jego magistratura, Papież, położyli wszystkie swe nadzieje w protekcyi ministrów austryackich, rosyjskich lub francuskich, po większej części niedowiarków, jeżeli nie ateistów. Najpoczciwszy z nich, obywatel Barrot, dowodził publicznie przed trybunałem, że prawo musi być ateuszowskie.

II.

17 kwietnia 1849 r.

Wszystko, co było powiedziane dotychczas o nieładzie dzisiejszym społecznym, zostało przyjęte przez najzaciętszych wrogów socyalizmu. Wszyscy się zgadzają, ile razy chodzi o oskarżenie, o nadużycie władzy starego społeczeństwa.

Ale jak zapobiedz tylu .nadużyciom? Wszyscy oczekują jakiegoś pewnego środka, i w nadziei znalezienia go, nie czyni, trudności w sprawdzaniu istnienia i, postępu tej choroby. Uczucie zaprzeczenia prawowitości dawnemu społeczeństwu jest dziś już rzeczą powszechnie przyjętą. Samo Zgromadzenie narodowe przyznaje to socyalistom, ale Zgromadzenie i opinia publiczna nie przestają uważać socyalizmu jako negacyi.

Ludzie myślący i teologowie Zgromadzenia narodowego przypominają sobie co chwila historyę herezyarchów, odszczepieńców i naczelników rozruchów ulicznych w -Paryżu. Słuchając z cierpliwością wykładów doktryn socyalistowskich, odpowiadają na każde nowe pojęcie wspomnieniem z przeszłości i pomrukują sobie: »Już to samo gnostycy mówili«; albo: »Luter i Kalwin zaprzeczali porządkowi rzeczy istniejącemu za ich czasów, z większą siłą i skutkiem, niż Saint-Simon lub Fourier. Luter i Kalwin poruszyli całe ludności i armie; potrafili sprawą swoją zainteresować rządy regularnie ustanowione; podnieśli miasta przeciw miastom, książąt przeciw książętom; zdołali rozłożyć największe z państw istniejących naówczas, to jest Kościół powszechny. Ale cóż postawili na jego miejsce? Oto? malutki Kościół genewski i nieskończoną liczbę świątyń protestanckich, niszczących się między sobą i przeobrażających co chwila, jak te wymoczki, widziane przez mikroskop; odwrócili oni nasze oczy od wielkich objawów katolickiego oceanu, abyśmy patrzyli na ich obserwacye atomów i tego, co się w kropli wody dzieje, jak naprzykład na Kościół księdza Chatel 1), momierów lozańskich 2), lub ortodoksów genewskich. Wszyscy założyciele nowych stowarzyszeń mętnych stawiali się jako twórcy nowego społeczeństwa. Byli oni potężnymi, póki chodziło o negacyę, ale nie byli w stanie nic dodatniego postawić; do tego potrzeba, aby noga oparła się o coś silnego i stałego, a tem są rzeczy pożyteczne, to jest kapitał, spółka coś wyzyskująca, kompania, która ciągnie korzyści, administracya płatna, nakoniec prawa, które przedewszystkiem opiekują się kapitałem, kompaniami, administracyą i eksploatacyą. Żaden systemat socyalistowski, zacząwszy od Platona, a skończywszy na obywatelu Considerant, nie znalazł sposobu, aby miał na swoje usługi prokuratorów, policyę i żandarmów, a zatem te systemata nie egzystują wcale, a zatem są negacyą tylko tego, co egzystuje. Wszechsilne, kiedy zaprzeczają i krytykują, ale bezsilne, kiedy trzeba coś postawić i stać się zachowawczym«,

To właśnie, jakeśmy powiedzieli, mówią myśliciele i teologowie Zgromadzenia narodowego.

Jedyną zatem przyczyną odepchnięcia socyalizmu jest przekonanie, że socyalizm nie ma w sobie nic, prócz strony ujemnej.

Socyalizm jest obowiązany odpowiedzieć na ten zarzut: my tymczasem odpowiemy za niego.

Socyalizm nam współczesny jest wyrażeniem poczucia tak starego jak świat, poczucia tego, co jest jeszcze niezupełnem, chybionem, anormalnem, a tem samem tego, co jest nieszczęśliwem w naszem życiu. Poczucie socyalizmu jest polotem ducha naszego ku bardziej błogiemu istnieniu, nie indywidualnemu, lecz wspólnemu i solidarnemu. Poczucie to objawiło się dzisiaj z większą siłą niż kiedykolwiek, to przyznajemy; jest to nowy zmysł, który duchowa natura ludzka zdołała stworzyć w sobie, nowo obudzona namiętność. Niegdyś egzaltowano się w starorożytności do rodzinnego swego miasta, do państwa czysto politycznego; uczucie to, wielkie zaiste, jeżeli je porównamy z namiętnościami ludożercy, zwróconemi do tego, aby bankietować pieczonem ciałem wroga swojego, albo z wysileniami Szwajcara, najemnego żołdaka papieskiego, lub neapolitańskiego króla, Szwajcara,, nie znającego innego popędu, prócz chciwości pieniędzy. Jesteśmy wyrozumiałymi nawet na tę pasyę, jak wyrozumiałymi jesteśmy dla dzieci, pragnących łakomie cukierków lub cacek, dla używania ich natychmiastowego, jak dla chciwości miejsc i płacy naszych deputowanych, co w przeszłości mogło być usprawiedliwionem, choćby za Restauracyi lub Ludwika Filipa, ale co już zaspokoić nie może człowieka,, zwróconego do kwestyi socyalnych.

Socyalizm, będąc czemś zupełnie nowem, musi mieć nowe pragnienia, nowe namiętności, niezrozumiałe dla ludzi starego społeczeństwa, jak dążenia młodzieńca muszą być niezrozumiałemi dla dziecka, również jak dla zdziecinniałego starca.

Pragnienie i namiętność nie mogą być nigdy samą negacyą, owszem, są one afirmacyą duszy, jak wszystkie stawione zagadnienia, choć nie rozwiązane jeszcze, są afirmacyą inteligencyi. Dogmat jest afirmacyą duszy w jej przeszłości, aksyomat afirmacyą inteligencyi w tejże przeszłości. Zadanie do rozwiązania i pragnienie są afirmacyą inteligencyi i duszy, dążącej do przyszłości. Społeczeństwo zagrzebuje się w dogmatach i aksyomatach, a odradza się zadaniami i pragnieniami.

Konające społeczeństwo chwyta się dogmatów i aksyomatów. Ono to nic nie przyjmuje i neguje wszystko, ono sarno jest negacyą. Wszyscy ludzie oporu urzędowego i religijnego nigdy nie byli, nie są i nie będą niczem innem, tylko ludźmi negacyi. Sługi władzy świeckiej czy Kościoła, ministrowie monarchii czy herezyi, nigdy nic nie stawiali, tylko zawsze protestowali. Luter i Kalwin protestowali przeciw Kościołowi, pan Guizot i Thiers protestują przeciw Rzeczypospolitej.

III.

20 kwietnia 1849 r.

Uczucie socyalizmu nie stanie się namiętnością, czynem i prawdą, aż się odezwie w duszach ludzi szczerze religijnych i patryotów. Uczucie religijne i patryotyczne jest posadą prawdziwego socyalizmu. Ten tylko wzgląd mając przed oczyma, mogliśmy zdać sprawę z mowy, wyrzeczonej w Zgromadzeniu narodowem przez jednego z socyalistów.

Dziennik nasz nie jest przeznaczony oceniać posady doktryn, rozwiniętych w wielkiej liczbie ksiąg i bronionych przez liczne stronnictwo polityczne, doktryn, które mają już swoich apostołów, męczenników i swoją historyę. Studyowaliśmy mistrzów socyalizmu z uszanowaniem, które się należy wysileniom umysłów szczerze przekonanych i przedsiębiorczych. Bo w każdym porywie ducha i przekonania jest jakaś cząstka objawienia Bożego. Ale nasze zadanie dziennikarskie zależy na wzięciu na siebie trudu dnia każdego, służby dla idei powszechnej w tem, co ona ma w sobie praktycznego, czasowego i bezpośredniego.

Jesteśmy zgodni z socyalizmem, ile razy się nam pokazuje jako rozwinięcie uczucia religijnego i politycznego, a zostawiamy teologom i filozofom ich rzemiosło, to jest rozprawę nad teoryami.

Mówca socyalizmu 3) w Zgromadzeniu narodowem nie był powołany rozwijać swoich teoryi. Teorye ogłaszają się codzień w licznych tomach i pismach publicznych; wszyscy. reprezentanci je znają, lub znać je mogą. Od urzędowego obrońcy socyalizmu domagano się konkluzyi, projektów postanowień i projektów do praw.

Zgromadzenie narodowe jest wielką potęgą i władzą, ma na swe rozkazy podskarbich i marszałków Francyi. Kiedy się do takiej władzy przemawia, trzeba jej jasno przedstawić albo artykuł budżetu, albo plan wojennego pochodu.

W Zgromadzeniu narodowem rozbierane bywają interesa międzynarodowe; chodzi tam o Włochy, o Węgry, o władzę duchowną i świecką Papieża, o posady narodowości Słowian lub Madziarów, kwestye zresztą, które streszczają w sobie tarcie się religijne lub społeczne między reprezentantami starego urzędowego Kościoła, lub starych dynastyi, z ludźmi religijnymi i socyalistami nowego świata przyszłego.

W chwili stanowczej dyskusyi mówca socyalny, zostawiając na boku kwestye najniebezpieczniejsze a jedyne, które zajmują Zgromadzenie narodowe, cofnął się w sferę teoryi uniwersalnych. Ludzie praktyczni w Zgromadzeniu, przewódcy stronnictw, najzręczniejsi nieprzyjaciele socyalizmu, rozradowali się w głębi duszy. Zostawili mówcy najzupełniejszą wolność atakowania zasad starego społeczeństwa, uradowani, że temu społeczeństwu zostawiono tymczasowe prawo rozrządzenia po swojemu Włochami? Węgrami i Polską.

W chwili, kiedy wyprawiają flotę, aby podnieść na nowo władzę papieską, i kiedy ofiarowano współdziałanie Austryi, reprezentującej reakcyę wśród krajów słowiańskich, w chwili tedy tak groźnych przygotowań, słuchano spokojnie mówcy socyalistów, broniącego z przekonaniem 1 wielką zdolnością posad przeciwnych Papieżowi i monarchizmówi. To nam tłómaczy cierpliwość Zgromadzenia narodowego. »Niech gada! niech gada ciągle, kiedy my działamy - mówili pocichu członkowie większości. - On daje socyalistom słowa dźwięczne, kiedy my w sekrecie dajemy naszym sprzymierzeńcom, to jest rządcom starego świata, nasze miliony i żołnierzy naszych. Zostawmy socyalistom obłoki ich teoryi, a sami trzymajmy się stałej i twardej ziemi, to jest fortec, krain i kapitałów«.

Tymczasem ludności włoskie i słowiańskie, przyszły materyał do obrabiania dla socyalistów, powtarzają ciągle: Niebo (to jest teorye socyalistowskie) jest za wysoko od nas, Francya (mówcy socyalistowscy) za daleko, a Cesarz rosyjski, a Radecki, a system Barrota- są przy nas i przeciw nam«. Co szczególnie można zarzucić socyalistom francuskim, to że nie znają jeszcze własnych sił moralnych, tak jak Polska i Włochy nie znają swoich sił materyalnych.

Socyalizm ofiaruje swym wrogom poniżające dla siebie zawieszenie broni, zostawiając im pole do działania, a sam się skazuje na cierpienie i kaznodziejstwo, stawiając styl swój i argumenta na równi z poziomem swoich słuchaczów. Stawia on się jako ogrom niezmierny w duchu, ale jako coś nieskończenie małego w świecie politycznym. To, co dziś najwięcej kosztuje stronnictwa polityczne, lub polityczne osobistości, jest to narażenie siebie na polityczną czynność, na wniesienie jakiego projektu do prawa, lub na głosowanie za czy przeciw. Życzymy socyalistom, aby starali się naśladować odwagę reakcyjną Guizota albo Thiersa. Ci ludzie starego świata nie ustępują w niczem socyalistom co do zręczności .doktrynerskiej i teoretycznej, ale mówią dopiero wtedy, kiedy coś już zrobili; nie gadają kazań nawracających do chytrości, tchórzostwa i egoizmu, aż je urzeczywistnią już dokonanemi czynami.

Czyny dokonywają się w świecie politycznym za pomocą armii, żołnierzy. Ludwik Filip, Guizot i Thiers oddawali opozycyi i panu Barrot, jej naczelnikowi, wszystko, całe pole polityki, prócz skarbu i koszar. Kiedy p. Barrot bronił niegdyś w Izbie niezależności Włoch, jenerał Cubieres wtedy byk zajęty we Włoszech interesami dynastyi orleańskiej.

Minister Barrot chciałby postawić dziś socyalistów w takiem samem położeniu, w jakiem on się dawniej znajdował wobec ministrów Thiersa i Guizota. Przypuszcza, że socyaliści mają tę samą próżnię w swych przekonaniach i ten sam brak energii, jakie on widzi w sobie. Byłoby to wielkiem nieszczęściem dla mówców socyalizmu, gdyby przyjęli obecnie rolę niegdyś Barrotowskiej opozycyi, gdyby się zadowalali teoretycznemi rozwojami, unikając odpowiedzialności stanowczych wotów.

Wota są treścią dziennych kwestyi, a kwestya dzienna, znajdująca swe rozwiązanie w Zgromadzeniu narodowem, jest streszczeniem kwestyi europejskiej. Reprezentant ludu, który głos podnosi w imieniu ludu, nie może i nie powinien mieć innego celu, tylko słowa swoje doprowadzić do rzeczywistości, uczynić z nich artykuł prawa, lub rozkaz dzienny do wojska.

Na nieszczęście, socyaliści zdają nam się nie rozumieć stanowiska, jakie lud im naznaczył, wybierając ich do Zgromadzenia narodowego. Chcą oni nawracać, zamiast kierować ku działaniu. Robią się apostołami, zamiast być prawodawcami i ludźmi czynu, jak lud spodziewał się po nich.

Zużywają oni swoje siły na nawracanie bankierów, kupców hurtownycli i uczniów Maltusa, których przekonania nie mogą być zwichnięte żadnem wotowaniem Zgromadzenia narodowego. Aby prawdziwy wot otrzymać, trzeba się zwrócić do sił żywotnych narodu francuskiego, do jego uczuć prawdziwie chrześcijańskich, do bezinteresowności, poświęcenia, do wielkości i chwały. Ani rozumowaniami, ani braniem na wędkę używania i rozkoszy, nie dadzą się nawrócić adwokaci lub milionowi bankierowie.

Socyalizm jako zasada może być przyjęty tylko przez ludzi religijnych i przez patryotów. Rozwijać te zasady na trybunie Zgromadzenia narodowego jest to je narażać na szwank. Jakżeby przyszłe szczęście ludzkości, szczęście niewidzialne jeszcze i niedotykalne, mogło obchodzić większość, która nie czuje, że gwałtowne przywrócenie władzy papieskiej w Rzymie jest najcięższym zamachem wymierzonym na Kościół, ludzi, którzy u drzwi swoich całe narody dozwalają wydusić, bez najmniejszego zmącenia obrachowań ich osobistego interesu!

Skutek ostatniego posiedzenia Zgromadzenia narodowego wykaże socyalistom, spodziewamy się tego, to, o czem my zawsze głęboko byliśmy przekonani, że ludzie, którzy zawsze walczyli z uczuciem religijnem i zapierali się wszelkiego uczucia narodowego francuskiego, są od urodzenia zaślepionymi wrogami socyalizmu. Potrzeba szukać tedy innych sposobów, aby ich nawrócić.

PRZYPISY:

bullet

1) Ksiądz Chatel, w 1831 r. założyciel tak nazwanego Kościoła francuskiego, który rozwiązał się, bez zostawienia śladu po sobie, około 1844. roku. Nabożeństwo było w języku francuskim; pod względem doktryn teologicznych zbliżał się najwięcej do unitaryuszów amerykańskich, pochodzących od polskich socynianów, wypędzonych za Jana Kazimierza. Do dziś dnia podstawą ich wiary jest Bibliotheca fratrum Polonorum Wyszowatego, drukowana w 6-ciu tomach, w 1656 r.

bullet

2) Reforma szwajcarskich metodystów powstała w Genewie w 1818 r., założona przez Empaytaza, przez śmiech nazwana momieryzmem, czyli komedyą, Stała się ona czas niejaki przyczyna, zaburzeń niewiele znaczących w Szwajcaryi, Dzisiaj liczba momierów nie dochodzi 200 osób.

bullet

3) Mówcą tym był p. Considerant