HISTORIA

Większość Polaków deklaruje gotowość do przebaczenia, ale wciąż silniejszy okazuje się sprzeciw.

Opuszczenie okopów

Jaką mamy świadomość problemu powojennych wysiedleń? Nikłą. Mało kto pamięta dzisiaj jak wielu ludzi dotknęły zawarte w powojennych traktatach i porozumieniach decyzje o przesunięciu granic.

"Co piąty Niemiec i co dziesiąty Polak -- w wyniku drugiej wojny światowej -- musiał opuścić swoje strony rodzinne" -- pisze prof. Andrzej Sakson w eseju o socjologicznych aspektach wysiedleń.

Ogrom osobistych tragedii, o których nie możemy nie rozmawiać. "Kompleks wypędzenia", najnowsza publikacja wydawnictwa "Znak", prezentuje materiały blisko dwa lata trwających sesji naukowych i seminariów historycznych poświęconych tej problematyce. Ten wielki program podjęła przed trzema laty grupa polskich intelektualistów wspólnie z Ost Akademie w Lüneburgu. We wszystkich konferencjach i seminariach brało udział blisko 200 osób. Książka prezentuje ponad dwadzieścia referatów, przemówień i artykułów. O uwarunkowaniach historycznych, przebiegu zdarzeń, ich konsekwencjach w zwykłym, codziennym życiu -- a ten właśnie aspekt był dotychczas pomijany.

"Ojczyzna jest jak powietrze" -- cytuje za prof. Franzem Sternem, wykładowcą w amerykańskim uniwersytecie Columbia, urodzonym przed wojną w e Wrocławiu, profesor Władysław Bartoszewski, jeden z kilkunastu autorów esejów i artykułów publicystycznych. "Ojczyzna, poczucie bezpieczeństwa, podświadomie kształtowana świadomość (. .. ), w tym, co nazywamy ojczyzną, przeżywamy najgłębsze uczucia przywiązania. Także do przyrody: lasów i łąk, zapachów i odgłosów". ..

Wysiedlenie, nostalgia za starym i brak akceptacji ze strony nowego środowiska. Wysiedlenie, brutalne, okrutne i gwałtowne przecięcie pępowiny.

Wiemy w Polsce, jak wyglądały wysiedlenia naszych rodzin ze wschodu. Podobne, choć może nie graniczące z rzezią, ale także brutalne sceny poprzedzały wejście naszych rodaków na tereny dopiero co opuszczone przez Niemców. Były takie momenty, o jakich pisze Jan Misztal, kreśląc zarys tego, jak wyglądało w praktyce przesunięcie granic, kiedy np. niemiecki burmistrz przekazywał nowym władzom polskim insygnia swego urzędu, czyli łańcuch ozdobiony półszlachetnymi kamieniami. Ale były też Łambinowice i obóz, śmierć uciekinierów z zimna i głodu, fakty, o których trzeba przypominać. O tej praktyce były kanclerz Helmut Kohl mówił wobec Bundestagu, iż była szyderstwem z wszelkich humanitarnych zasad zawarowanych w postanowieniach poczdamskich.

Dlatego też w publikacjach polskich autorów przewija się wyznanie winy: "Paradygmat zła koniecznego odnosi się do samego faktu wysiedlenia -- piszą Włodzimierz Borodziej i Artur Hajnicz -- natomiast masowe bezprawie i różne formy prześladowań i upokorzenia niewinnych osób (. .. ) wynikają ze sposobu realizacji wysiedleń. " To Polacy realizowali te postanowienia. Czy możemy to przyjąć?

"Rekompensata", "Polaków nikt o zdanie nie pytał", "Polska była przedmiotem, a nie podmiotem decyzji o powojennych granicach" -- to polskie odniesienia do formuły "ziemie odzyskane". CBOS, prezentując wyniki badań dotyczących wiedzy Polaków o problemie przesiedleń, wskazuje, że na szczęście młodsza generacja ankietowanych jest całkowicie świadoma i doskonale rozpoznaje propagandę "piastowskiego mitu". To dobry grunt do przyjęcia prawdy o tym, że Niemcy, tak jak Polacy uciekający ze wschodu, nie zawsze mieli czas na spakowanie dobytku i że polskie wysiedlenia były jednak nieco podobne do rosyjskich. Wskazują na to zresztą odpowiedzi o możliwości pojednania z Niemcami. Nie jest ona przez respondentów kwestionowana, choć zdają sobie oni sprawę, iż przeszłość kładzie bardzo ciężki cień. Czy do przezwyciężenia?

Kazimierz Wóycicki wnosi z wyników badań ankietowych (prezentowanych na końcu książki) , iż mamy jednak silny opór przeciw opowiedzeniu sobie historii wysiedlania Niemców. Obracamy się wciąż w kręgu "Jałta i Poczdam". Dlatego trzeba cytować jeden z ważniejszych zapisów z raportu końcowego Włodzimierza Borodzieja i Artura Hajnicza: "przerzucenie całego ciężaru odpowiedzialności za wielkie tragedie, jakich doznały oba narody, w tej liczbie za tragedię wypędzenia, na barki wielkich mocarstw (. .) byłoby zabiegiem zbyt łatwym i moralnie wątpliwym".

Większość Polaków deklaruje gotowość do przebaczenia, ale wciąż silniejszy okazuje się sprzeciw wobec proszenia o to przebaczenie. Autorzy owych ponad dwudziestu publikacji apelują ouwolnienie myślenia o tej problematyce od kontekstu konfrontacji. Uwalnianie przez dyskusję i badanie, ale nie metodą wzajemnego rozliczenia i wyważania winy czy cierpienia, przed czym przestrzegał prezydent Roman Herzog (wystąpienie wygłoszone 1 sierpnia 1994 roku w Warszawie, także w całości przytoczone w książce ) .

"Można by pomyśleć, że po 50 latach uczucia wypędzonych wyblakły -- wiemy jednak, że są rozpalane i wykorzystywane przez partie polityczne" -- pisał przed dwoma laty na potrzeby jednej z konferencji programu prof. Władysław Bartoszewski. Jakże niedawno, zaledwie przed kilkoma miesiącami, sprawdziliśmy w praktyce te słowa. Perturbacje z rezolucjami parlamentów obu naszych krajów, wywołane przez po raz kolejny podniesiony problem zadośćuczynienia za wysiedlenia, pokazały, jak wiele jeszcze w tej sprawie sprzed 50 lat jest do zrobienia. Publikacja wydawnictwa Znak kładzie znakomite fundamenty. Ale też pokazuje ramy, w jakich dyskusja powinna się toczyć. Tytułowe wyjście z okopów to przyjęcie wobec tego problemu wspólnych kryteriów i poszukiwanie, jak zaznaczył we wstępie Artur Hajnicz, wspólnej wykładni historycznej oraz oceny moralnej wydarzeń związanych z wypędzeniem.

Anna Wielopolska

Zrodlo "Rzeczpospolita"