39. Po restauracji Augusta II Sasa, w 1710 Walna Rada Warszawska podjęła część z tych propozycji, ale ich realizację uniemożliwiła opozycja magnacka z jednej strony oraz saski zamach stanu -z okupacją kraju włącznie- z drugiej. W 1714 i 1715 doszło do zbrojnych powstań przeciw Sasom, w których obok szlachty walczyli chłopi. Szlachta zawiązuje konfederację tarnogrodzką, ale nie mogąc pokonać armii saskiej (a potem i rosyjskiej) oraz z obawy przed radykalizacją chłopów - godzi się na magnacką, a potem rosyjską mediację. Sasów wyrzucono z Polski, przeprowadzono reformy wojskowo - skarbowe (ale nie pełne, skoro władza miała pozostać w rękach króla tak negatywnie nastawionego do wolności). Dalsze reformy uniemożliwiła opozycja magnacka i rosyjskie "gwarancje" dla uchwał sejmu "niemego" (1717). Nie mając dość siły, pobita jeszcze raz (gdy walczyła w obronie tronu Stanisława Leszczyńskiego w 1733-36), szlachta popadła w kolejny okres uśpienia i kwietyzmu, zwłaszcza, że "dobre czasy, pokój ciągły [rzecz nie bez znaczenia po 120 latach wojen], obfitość wszystkiego, całą myśl obywatela rozrywkami i uciechami zajmowały; ile gdy zrywane raz wraz sejmy nikogo nie wabiły do zatrudnienia się około dobra publicznego".

40. Zamiast reform w duchu republikańskim czy chociażby egzekucji starych praw, co nauczyłoby szlachtę szacunku dla prawa (myślał o tym Stanisław Konarski -wydając zbiór dawnych praw polskich "Volumina Legum" (1732-39)- czy Adam Kazimierz Czartoryski, który przewodnicząc Trybunałowi Litewskiemu w 1782 m. in. skazał własnego ojca), Stanisław August wolał papierowe reformy w duchu monarchistycznym.

W końcu i on musiał jednak ustąpić - nastąpił Sejm Czteroletni, będący wypadkową dążeń szlachty, oświeceniowych publicystów, króla i mieszczaństwa. Jego osiągnięcia był bardziej potencjalne niż realne, ale dla sąsiednich mocarstw i tego było za wiele - straszyło ich widmo drugiego obok Paryża ogniska rewolucji i ucieczki ich poddanych do odrodzonej Rzplitej (o czym mówiła Katarzyna II). Na prośbę rozgoryczonej pozbawieniem wpływów grupki magnatów (Targowica 1792) wkroczyły do Polski wojska rosyjskiej "gwarantki". Król, znowu wbrew szlachcie, poddaje się i przystępuje do Targowicy, zatwierdza rozbiory. W tej sytuacji młodzież szlachecka i mieszczańska pytała: "Na cóż się oglądać mamy - ziomkowie nasi już straciwszy imię Polaków jęczą pod obcym berłem, i ta pozostała cząstka dziedzictwa Piastów po śmierci Stanisława Augusta z resztą pójdzie na łup sprzysiężonych sąsiadów, nic więc do stracenia nie mamy; w dzielnym porwaniu się do broni, wsparci może przez niechętną z ostatniego podziału Austrię, może przez triumfującą Francję, krzywd pomścić się, straty odzyskać, a przynajmniej hańby uniknąć i z orężem w ręku na mogile ojczyzny polec możemy". Klęska powstania kościuszkowskiego i trzeci rozbiór to koniec I-ej Rzeczypospolitej.

Czy upadek Polski był do uniknięcia ?

41. Od dawna Europa środkowa znajdowała się pod naporem Wschodu i Zachodu. Inne kraje uległy znacznie wcześniej - Czechy praktycznie od początku swego państwowego istnienia były częścią Rzeszy Niemieckiej, od 1310 pod panowaniem niemieckiej dynastii Luxemburgów po okresie wojen husyckich (1419-34) i panowania Jagiellonów (1471-1526) stały się wraz ze Śląskiem częścią monarchii Habsburgów, ulegając im ostatecznie po klęsce pod Białą Górą w 1620. Jeszcze wcześniej (XIII w.) zostali pobici przez Niemców Połabianie i Prusowie, a w XIV w. -przez Turków- kraje bałkańskie. Po 1526 Węgry zostały rozdrapane przez Turcję i Austrię (która do 1699 zdobyła cały kraj), jedynie Siedmiogród utrzymał częściową niezależność i stał się w XVII w. inspiratorem antyhabsburskich powstań narodowych (ostatnie w 1703-11). Tymczasem Polska przez unię z Litwą zabezpieczyła swe kresy wschodnie (bez unii być może Litwa zjednoczyłaby całą Ruś i jako imperium prawosławne stworzyła już wtedy to zagrożenie jakim w kilka wieków później stała się Moskwa), wraz z Litwą pobiła Krzyżaków pod Grunwaldem (1410), a nawet (sama) odzyskała Pomorze Gdańskie (1466) i uzależniła od siebie oba państwa zakonne (w XVI w. Prusy i Inflanty). Bitwa pod Byczyną (w 1588 hetman Zamojski pokonał pretendenta do tronu polskiego, arcyksięcia Maksymiliana) skutecznie zamknęła Habsburgom drogę do opanowania Rzplitej, a wojny o Inflanty i Smoleńsk (XVI-XVII w.) odrzuciły Moskwę daleko na wschód. Niestety - na skutek błędnej polityki Wazów już w połowie XVII stulecia dochodzi do powstania Chmielnickiego w 1648, w 1654 wspartego przez Rosję oraz do "potopu" szwedzko - brandenbursko - siedmiogrodzkiego (1655-60) i pierwszej próby rozbioru Polski (traktat z Radnot z XII 1656 między Szwecją, Brandenburgią, Siedmiogrodem, Kozakami i Radziwiłłem). Wprawdzie Rzplita pobiła wrogów i udaremniła te plany, jednak poniesionych strat (Prusy, Inflanty, Smoleńsk i Zadnieprze z Kijowem) nie zdołała odrobić, zwłaszcza, że wszystkie siły musiała skupić na obronie przed Turcją. Jeszcze w 1683 zdołała pobić Turków pod Wiedniem i Parkanami, ale był to już koniec polityki zagranicznej Polski (bo nie wojen - te nadal trwały; to właśnie na ziemiach polskich w dużym stopniu toczyła się wojna północna między Szwedami a Rosją, Danią, Prusami i Saksonią - co doprowadziło do dwuwładzy [Sas i Leszczyński], wojny domowej i kompletnej ruiny kraju). W XVIII w. na skutek "nierządu" -wynikającego nie tyle z braku silnej władzy, co z nadmiaru pretendentów do niej- Polska stała się przedmiotem a nie podmiotem polityki międzynarodowej. Wszelkie próby usamodzielnienia się (konfederacja tarnogrodzka 1715, dzikowska 1734, barska 1768, Sejm Czteroletni i powstanie kościuszkowskie 1794) skończyły się klęską, a wobec niemożności Rosji do samodzielnego opanowania sytuacji w Polsce - jej rozbiorami.

42. Czy tak być musiało? Sądzę, że -przy "zimnej wojnie domowej", w której wzrosła rola magnaterii i zachęcanych przez nią do interwencji państw ościennych (bez zgody i pomocy magnatów obcy nie mogliby znaleźć nawet kogoś do zerwania sejmu) oraz przy tak daleko posuniętej agresywności militarnej monarchii absolutnych XVIII w. (w czasie wojny siedmioletniej o mało nie doszło do rozbioru Prus - uratowała je zmiana na tronie carów Rosji, który w 1762 objął fanatyczny wielbiciel Fryderyka pruskiego, na poły obłąkany Piotr III), a jednocześnie niechęci tych państw do rewolucji (a za taką uchodziła nie tylko Konstytucja 3 Maja czy powstanie kościuszkowskie, ale i próba porwania króla Stanisława Augusta przez konfederatów barskich w 1771, uznana w Europie za "królobójstwo")- upadek Polski był rzeczą niemal oczywistą.

43. Problem dotyczy raczej przyczyn upadku (i jego trwania po dziś dzień). Klasyczne są dwie koncepcje - "zewnętrzna" i "wewnętrzna". Wg. pierwszej - przyczyną rozbiorów była zaborczość państw ościennych, co niewątpliwie było faktem. Wg. drugiej - winę ponoszą sami Polacy oraz panująca w Rzplitej anarchia (wynikająca z cywilizacyjnego i kulturalnego zapóźnienia Polski). Teoria ta stworzona przez zaborców, chętnie została przyjęta przez część klas uprzywilejowanych i stała się dla nich pretekstem do kolaboracji. Częściowo godzą się z nią i "patriotyczne elity" dodając przy tym coś o zniewoleniu, obcym ucisku, walce, męczeństwie i przynależności do Europy, która powinna nam pomagać dla swego dobra (i) z wdzięczności za naszą wierność dla niej.

44. Osobiście uważam, że przyczyną upadku jest zdrada elit - zdrada wobec Rzeczypospolitej i wobec polskości!

Zawsze byli w Polsce ludzie, którzy dla ratowania swej pozycji gotowi byli wyrzec się wolności i niepodległości, sprzedać się (i naród) władzy i jej obcym protektorom. I zawsze, gdy Polacy stawali do walki o wolność (czy potem - o niepodległość) pojawiali się jacyś doradcy, przywódcy, moralne autorytety, znane nazwiska... ten koń trojański elit. To oni hamowali szlacheckie rokosze, narodowe powstania, robotnicze bunty by dogadać się z władzą, by nic nie zmienić w "polskim bagnie", a może przy okazji coś jeszcze utargować jako pośrednicy między władzą (polską i obcą) a społeczeństwem. Nie chodzi mi tylko o jawnych zdrajców (tych w dawnej Polsce było znacznie mniej), lecz także o opozycyjną elitę (kiedyś magnaci, a zwłaszcza Kościół, dziś także intelektualiści), która mimo, że działa na szkodę narodu potrafiła zdobyć "rząd dusz".

45. Dzieje się tak z powodu źle pojętej jedności w obliczu wroga (króla, zaborców, komuny), patrzenia na słowa a nie czyny, wspólne slogany, a nie rozbieżne a często sprzeczne interesy (szczególnie te społeczno - kulturalne, będące przyczyną a nie skutkiem polityki). Elity -zarówno te od "koryta", jak i te z "opozycji"- gotowe są na wszystko by nie dopuścić do zwycięstwa którejś ze stron konfliktu (i chętnie zawrą każdą ugodę naszym kosztem). Wiedzą bowiem dobrze, że zarówno zwycięstwo władzy, jak i zwycięstwo wolności oznaczałoby kres wpływów dotychczasowej elity (patrz: uwaga 38-a). Metody są proste - powstrzymywanie radykalniejszych wystąpień (ale i kar na buntowników, zwłaszcza dawniej, w I Rzp.), dogadywanie się z wrogiem słowem a nie siłą, działalność pozorna, kult męczeństwa (by zniechęcić do nowych ofiar i spocząć na laurach - pamięci o poprzednikach w walce, która zamiast mobilizować - paraliżuje, a przecież nigdy nie ponieśliśmy takich strat jak chociażby Czesi pod Białą Górą), wreszcie oskarżanie radykałów o szaleństwo i prowokację (vide: Mochnacki). To ostatnie jest na ogół bardzo skuteczne. Nawet gdy ktoś jest gotowy do walki (a tacy są zazwyczaj nieliczni) aby nie wypaść poza nawias musi przekazać kierownictwo "uznanym autorytetom", które szybko zdadzą się na łaskę wroga, by walka nie obudziła narodu (klasycznym przykładem Noc Listopadowa 1830 r.). Jest to możliwe, ponieważ brak nam jakiejś trzeciej siły poza zwolennikami rosyjskiej siły z jednej i kultury europejsko - chrześcijańskiej z drugiej strony.

Sarmata 5