Oskar Lange
działalność i poglądy w latach II wojny światowej
prof. dr hab.
Stanislaw Ciesielski
[...]Oskara Langego w pierwszych miesiącach wojny pochłaniały - obok wytężonej
pracy naukowej - gorączkowe próby znalezienia sposobu dopomożenia bliskim mu
ludziom w okupowanej Polsce, zwłaszcza polskim uczonym i działaczom
socjalistycznym. Już w styczniu 1940 r. uzyskał informacje o zawiązaniu się
wspomnianej grupy polskich socjalistów w Wilnie. Władysław Malinowski, Artur
Salman, Wiktor Ehrenpreis byli jego przyjaciółmi, co stanowiło zapewne istotny
implus w podjęciu przezeń starań o umożliwienie im przedostania się na zachód.
Zabiegał pomoc w uzyskaniu przez nich wiz francuskich bądź angielskich oraz
tranzytowych wiz szwedzkich. Zwracał się w tej sprawie do znanego działacza
socjalistycznego Harolda Lasky'ego oraz do wybitnych ekonomistów szwedzkich
G.Myrdala i B.Ohlina. Próbował też rozpropagować w postępowej prasie
amerykańskiej dokument programowy wspomnianej grupy.
Poszukując form zorganizowania w neutralnych Stanach Zjednoczonych pomocy
dla lewicowego podziemia w Polsce, Lange zaangażował się na początku 1940 r. w
tworzenie Komitetu Amerykańskich Przyjaciół Polskiej Demokracji (Committee
American Friends of Polish Democracy). Jego cele określał następująco: 1)
popieranie ruchu podziemnego w Polsce, a zwłaszcza organizacji "Wolność", 2)
wsparcie demokratycznych polskich ugrupowań na obczyźnie, 3) wysiłki na rzecz
uczynienia z polskiego ruchu demokratycznego liczącej się siły politycznej.
Komitet miał zabiegać o pomoc i poparcie wśród amerykańskich intelektualistów
oraz wśród obywateli USA pochodzenia polskiego8. Lange starał się przyciągnąć
do współpracy w Komitecie m.in. wydawcę i konsultanta waszyngtońskiej Komisji
Obrony L.Adamica, profesora ekonomii uniwersytetu w Chicago P.Douglasa,
wybitnego socjologa R.MacIvera z Columbia University i innych. MacIver zgodził
się objąć funkcję przewodniczącego Komitetu, zaś Lange został
wiceprzewodniczącym. Polski ekonomista przyczynił się też do utworzenia
Amerykańskiego Związku Wyzwolenia Polski, organizacji o celach podobnych do
CAFPD. Związek ów przystąpił do wydawania czasopisma pt. "Wolność-Freedom",
nawiązującej tytułem do tak bliskiej Langemu organizacji
socjalistyczno-niepodległościowej w kraju. Na łamach tegoż pisma Lange
zamieścił kilka artykułów zawierających wykład jego ówczesnych poglądów na
charakter wojny i perspektywy jej zakończenia. Na ten sam temat, a także o
roli i zadaniach ruchu socjalistycznego, publikował również w innych
czasopismach polskich i amerykańskich.
Dla Langego początek konfliktu zbrojnego w Europie stał się impulsem do
podjęcia - zamierzonej wprawdzie już wcześniej, w okresie narastania
zagrożenia wojennego - próby określenia stanowiska ruchu socjalistycznegi
wobec wojny. Nad tekstem na ten temat pracował jesienią 1939 r., jednak nie
ukazał się on nigdy w zamierzonej formie książkowej. Natomiast w roku
następnym temat ów był tematem licznych publikacji Langego. W środowisku
polskich socjalistów powszechnie uważano, iż druga wojna światowa u swych
podstaw miała konflikt imperialistyczny między faszystowskimi Niemcami z
jednej strony a Wielką Brytanią i Francją z drugiej. Teza ta znalazła dobitny
wyraz w wileńskim Manifeście "Wolności", a rozwijana była w publicystyce
konspiracji socjalistycznej. W tym nurcie mieściły sie też przemyślenia
Langego. Uderza zwłaszcza zbieżność jego poglądów z tym, co zostało zawarte w
Manifeście "Wolności", co wskazuje na zgodność kierunku myślenia, bowiem tekst
tego dokumentu dotarł do Langego dopiero na przełomie kwietnia i maja 1940 r.,
nie mógł zatem stanowić dla polskiego ekonomisty inspiracji. Dokonując oceny
wojny z punktu widzenia interesów ruchu robotniczego i mas pracujących
przeciwstawiał się polski ekonomista jednakowemu traktowaniu głównych
przeciwników wojennych. Imperializm angielski i francuski uważał za już
"nasycony", znajdujący się w fazie rozkładu, wskutek czego właściwe mu formy
wyzysku były relatywnie łagodne. Odmiennie charakteryzował imperializm
faszystowski: jako młodzieńczy, pełen żywotnych sił, agresywny. O ile
imperializm anglo-francuski oparty był na eksporcie kapitału, co musiało
prowadzić do industrializacji krajów zależnych, a przez to rodziło tam siły
społeczne przyszłego wyzwolenia, o tyle imperializm faszystowski obracał
podbite obszary w teren eksploatacji niewolniczej, w niczym nie przyczyniając
się do ich rozwoju, lecz wprzęgając je w tryby totatlitarnej gospodarki i
polityki. Ta odmienność imperializmów generowała zupełnie różne wizje świata
po hipotetycznym zwycięstwie jednej lub drugiej strony, co decydować musiało o
strategii ruchu robotniczego i jego ustosunkowaniu się do państw i rządów
zaangażowanych w zmagania wojenne. Lange uważał, iż sukces jednego z
uczestników konfliktu nie sprowadzał się tylko do zastąpienia dominacji
jednego imperializmu hegemonią innego. Zwycięstwo Niemiec oznaczać musiałoby
faszyzację całej Europy, zapewne także Ameryki łacińskiej oraz wzrost
tendencji faszystowskich w USA. Klęska Niemiec nieuchronnie przynieść
musiałaby natomiast - w przekonaniu Langego - rewolucję proletariacką w samych
Niemczech oraz rewolucje chłopskie w Europie środkowo-wschodniej, a także
wzrost siły i znaczenia ruchu robotniczego we Francji i w Wielkiej Brytanii,
co pokrzyżowałoby imperialistyczne zapędy tych państw. Te odmienne perspektywy
wyznaczać musiały kierunki polityki ruchu socjalistyczego. Wynikał z nich
nakaz poparcia w walce z Niemcami koalicji antyhitlerowskiej, co wszakże nie
oznaczało akceptacji celów politycznych rządów uczestniczących w niej państw.
Cele te Lange uważał za reakcyjne, bowiem nie oznaczały one walki o
demokrację, lecz o pokonanie konkurenta imperialistycznego. To ruch
socjalistyczny miał nadać wojnie charakter walki wyzwoleńczej, miał
doprowadzić do aktywizacji sił rewolucyjnych na kontynencie europejskim. Jego
cele nie ograniczały się bowiem do zadania Niemcom klęski militarnej, ale
obejmowały zasadniczą przebudowę Europy, której elementem było wyplenienie sił
reakcyjnych, sprzyjających faszyzmowi i skłonnych do kompromisu z nim. Lange
wskazywał, iż siły takie istniały w krajach walczących z Niemcami, tak, jak i
z drugiej strony istniały siły rewolucyjne w Niemczech, we Włoszech czy w
Hiszpanii. Dla tych ostatnich klęska militarna panujących tam reżimów mogłaby
stać się czynnikiem sprzyjającym w walce o demokrację.[...]
Wynikiem militarnej klęski faszyzmu i wyzwolenia społecznych sił rewolucji
w Europie byłoby - wedle przekonania Langego - ustanowienie porządku
wykluczającego w przyszłości konflikty wojenne. W zakresie stosunków
międzynarodowych oznaczać to miało powstanie demokratycznej i dobrowolnej
federacji ludów Europy, a w sensie ustrojowym - usunięcie
społeczno-gospodarczego systemu generującego wojny - kapitalizmu. Jednym z
istotnych zadań ruchu socjalistycznego miało być uniemożliwienie ustanowienia
w powojennych Niemczech rządów monarchicznych czy wojskowych o konserwatywnym,
antydemokratycznym charakterze. Jedyną gwarancję trwałego współżycia Niemiec z
resztą Europy widział Lange w ich przebudowie w duchu postulatów
socjalistycznych. Elementem nowej Europy byłaby przobrażona ustrojowo,
niepodległa Polska. Te diagnozy i prognozy Langego z pierwszych miesięcy wojny
w pełni wpisywały się w mozaikę poglądów formułowanych w obrębie polskiego
ruchu socjalistycznego, w dużym zresztą stopniu stanowiąc kontynuację
koncepcji przedwojennych. Charakterystyczne było natomiast pomijanie przez
Langego roli odgrywanej w tym okresie przez Związek Radziecki. Stanowiło to
widoczną różnicę w porównaniu z wypowiedziami socjalistów w kraju. WRN
podejmując w swych dokumentach i publicystyce problematykę przyczyn konfliktu
światowego czyniła ZSRR współodpowiedzialnym za wojnę., eksponując zwłaszcza
porozumienie niemiecko-radzieckie z lata 1939 r. jako czynnik ułatwiający
Niemcom agresję na Polskę i inne kraje. Również w myśli politycznej lewicy
socjalistycznej zakorzeniony był pogląd o negatywnej roli Związku Radzieckiego
w procesie, który doprowadził do wojny, a przedmiotem szczególnie krytycznych
uwag była polityka radziecka z lat 1939-1941.[...]
Na początku 1940 r. Lange napisał artykuł stanowiący jego swoiste
"socjalistyczne wyznanie wiary". Powracał w nim do myśli sformułowanych
jeszcze w latach trzydziestych, głównie w głośnym artykule "Istota socjalizmu"
z 1938 r. Socjalizm określał jako ustrój racjonalnej organizacji procesów
społecznych w interesie ogółu, a nie uprzywilejowanej w jakikolwiek sposób
mniejszości. Immanentną, istotną cechą tak pojmowanego socjalizmu miał być
najpełniejszy rozwój demokracji we wszystkich sferach życia społecznego. Lange
odrzucał ewentualność ograniczenia demokracji do pewnych tylko form życia
społecznego. Demokracja w jej socjalistycznym rozumieniu była niepodzielna:
tak, jak nie było możliwości jej pełnej realizacji w sensie politycznym przy
istnieniu nierówności gospodarczej i społecznej, tak samo nie mogła istnieć
demokracja społeczna bez demokratycznej kontroli i demokratycznego systemu
zarządzania, bez pełnej demokracji politycznej. Takie przedstawienie istoty
socjalizmu wymierzone było zarówno w nadzieje na możliwość przerastania
kapitalizmu w socjalizm poprzez rozwój swobód politycznych, jak i w radziecki
model ustrojowy, pozbawiający społeczeństwo takich swobód i zastrzegający
monopol decyzji dla aparatu partyjno-państwowego. Lange nie krył, że nie
uważał ZSRR za państwo socjalistyczne. "Publiczna własność środków produkcji
nie jest wystarczającym kryterium istnienia socjalizmu" - twierdził Lange. -
"[...] Warunkiem koniecznym socjalizmu jest bezklasowość społeczeństwa, to
jest brak jakichkolwiek istotnych przywilejów społecznych. Oprócz przywilejów
wynikających z posiadania środków produkcji istnieją także i inne przywileje
społeczne, i jak się wydaje - taki właśnie typ przywilejów rozwija się w
Związku Radzieckim".
Jednym z ważnych motywów działalności politycznej
Langego w tym okresie była walka z tendencjami izolacjonistycznymi w USA i
dążenie do spopularyzowania w demokratycznych kręgach amerykańskich idei walki
z faszyzmem oraz pomocy antyhitlerowskim siłom w Europie. Lange szukał różnych
sposobów zaangażowania USA w pomoc dla zmagającej się z faszyzmem Europy, a
zwłaszcza dla Polski. Początkowo szukał kontaktów z amerykańskimi
socjalistami.[...] Ostatecznie jednak Lange zdecydował się wespół ze swymi
chicagowskimi przyjaciółmi na udzielenie poparcia Rooseveltowi w kampanii
przed nadchodzącymi wyborami. W 1940 r. wygłosił kilka odczytów na temat
gospodarki amerykańskiej, w których wyraźnie poparł politykę ekonomiczną
prezydenta. Wraz z kilkoma współpracownikami z uniwersytetu w Chicago
(Frederick Harbison i Gregg Lewis byli wykładowcami, Henry Bloch pomocniczym
pracownikiem naukowym) przygotował zbiór studiów poświęconych
gospodarczo-finansowym zagadnieniom obrony narodowej. Sam zajął się aspektami
ekonomicznymi obrony narodowej.
[...]
W 1941 r. Lange nawiązał kontakt ze swymi
przybyłymi z Polski przyjaciółmi: Wiktorem Ehrenpreisem i Arturem Salmanem.
Spotkał się z nimi w drugiej połowie marca w Chicago i przedyskutował
całokształt sytuacji politycznej. Utrzymywał potem stałą więź z nimi oraz
Aleksandrem Herztem, Arturem Penzikiem, Józefem Orenburgiem i Władysławem
Malinowskim, którzy w Nowym Jorku utworzyli Polish Labour Group (PLG). Swego
rodzaju patronat nad tą grupą objął Committee American Friends of Polish
Democracy, umożliwiając jej wydawanie dwutygodnika pt. "Polish Fights". PLG
nawiązała też współpracę z polonijnym Związkiem Socjalistów Polskich i jego
organem prasowym - "Robotnikiem Polskim". [...]
Lange aprobował i popierał politykę gen. Sikorskiego i jego
dążenie do realizacji porozumienia ze Związkiem Radzieckim. Niemniej jego
aktywność stricte polityczna w okresie 1941-1942 zmniejszyła się. Nie
publikował w tym czasie artykułów politycznych, koncentrując się na twórczości
naukowej. Rozważał jednak możliwość wyjazdu do Londynu, mając przez pewien
czas nadzieję na współudział w prowadzonych pod auspicjami rządu pracach
przygotowujących powojenną odbudowę gospodarczą. W listopadzie 1941 r. pisał
wszakże: "Szanse są dość nieznaczne, wydaje się bowiem, że członkowie rządu
rozumują bardziej w kategoriach drobnych interesów nacjonalistycznych, aniżeli
szerokich koncepcji międzynarodowych, a nie bardzo chciałbym utracić swoją
reputację jako ekonomista". Prawda była oczywiście bardziej złożona, a Lange
oderwany od głównego nurtu polskiego życia politycznego nie do końca zdawał
się rozumieć uwikłania polskiej polityki i polityków obozu rządowego. [...]
Lange uważał, że niechętne stanowisko wobec komunizmu i
ruchu komunistycznego nie powinno przesłania oceny roli ZSRR w toczącej się
wojnie. Był tez przekonany, iż w kraju tym mogły nastąpić demokratyczne
przemiany, co pozwoliłoby mu odegrać pozytywna role także w perspektywie zmian
socjalistycznych po wojnie. Nadzieja Langego co do perspektywy przekształceń
ustrojowych w ZSRR dawała o sobie znać wielokrotnie w jego różnych
wypowiedziach. Jak już była mowa, nie traktował on tego państwa jako
socjoalistycznego, ale przewidywał, iż w sprzyjających warunkach mogły tam
zajść zmiany w tym właśnie kierunku. Jednakże nie ta perspektywa, lecz
przekonanie o pozytywnym wkładzie ZSRR w wojnę z faszyzmem skłaniała go do
angażowania się w działania na rzecz amerykanskiej pomocy dla niego m.in. w
formie Russian War Relief.
[...]
Latem 1941 r. polski ekonomista podjął też współpracę z
organizacją Union for Democratic Action, zrzeszającą lewicowe, a nawet
radykalne elementy Partii Demokratycznej.[...]Narastający krytycyzm Langego
wobec poczynań rządu polskiego, słabnąca wiara w zdolność gen. Sikorskiego do
przełamania oporu opozycji i własnego gabinetu, a także negatywna ocena
działalności części lewicy polskiej na obczyźnie (w tym i Komitetu
Zagranicznego Polskiej Partii Socjalistycznej) powodowały daleko posuniętą
rezerwę polskiego ekonomisty wobec możliwości organizacyjnego związania się z
nią. Przebywając od września 1942 r. w Nowym Jorku z racji rocznego kontraktu
na Columbia University w charakterze visiting professor, Lange bliżej związał
się z PLG. Nie został wprawdzie formalnie jej członkiem, ale brał udział w jej
pracach. Na początku 1943 r. przestał jednak bywać na zebraniach Grupy, a
stosunki utrzymywał już tylko z niektórymi jej członkami. Odmiennie od niego
większość PLG aprobowała stanowisko rządu polskiego i Komitetu Zagranicznego
PPS w gwałtownie zaostrzającym się sporze z ZSRR. Lange uznał w tych warunkach
za celowe samodzielne wystąpienie polityczne z publiczną krytyką polityki
rządu.
Pierwszym przejawem tego nowego etapu politycznej
aktywności Langego był opublikowany w formie listu do redakcji tekst na łamach
"Gwiazdy Polarnej", polonijnego pisma wydawanego w stanie Wisconsin. W ślad za
nim poszły dalsze artykuły, ogłaszane również w renomowanych czasopismach
amerykańskich. Przedstawił w nich stanowisko polityczne alternatywne wobec
linii politycznej rządu polskiego, jak i jego oponentów z kręgu KNAPP. Węzłową
kwestię stanowiło określenie zasad polityki wobec Związku Radzieckiego na tle
stosunków międzynarodowych w Europie i świecie. U podstaw koncepcji Langego
legło przekonanie, iż ZSRR stanie się w wyniku wojny państwem dominującym w
Europie środkowowschodniej. Uważał zatem za samobójcze ze strony Polski
podejmowanie polityki nastawionej na pełnienie roli ogniwa jakiegkolwiek
systemu antyradzieckiego czy wiązanie się z jakimkolwiek mocarstwem w intencji
uprawiania polityki skierowanej przeciw ZSRR. Lange konsekwentnie potwierdzał
swe przekonanie, iż Moskwa nie będzie mogła i nie będzie chciała zgodzić się
na funkcjonowanie państwa polskiego z rządem reprezentującym wrogą jej
orientację. Sensowne mogło być jedynie ustanowienie dobrosąsiedzkich stosunków
z ZSRR, uwzględniających pozycję tego państwa. Wedle Langego, stworzenie
zaufania we wzajemnych stosunkach mogło być przesłanką korzystnego dla Polski
uregulowania sporu terytorialnego.
Gdy nastąpiło już zerwanie stosunków polsko-radzieckich,
Lange podjął próbę diagnozy przyczyn tego faktu, a szerzej - źródeł polskiej
polityki wobec ZSRR, a także określenia koncepcji uregulowania "sprawy
polskiej". Poglądy swe rozwijał następnie i konkretyzował w kolejnych
wystąpieniach na łamach pism amerykańskich i polonijnych.
Zasadniczą przyczynę fiaska polityki sojuszu z ZSRR
podjętej przez gen. Sikorskiego widział Lange w "romantycznym
hipernacjonalizmie" i braku odpowiedzialności większości polskiej inteligencji
na obczyźnie. Wskazywał, że dążenia Sikorskiego napotkały zdecydowany opór nie
tylko w kręgach antyrządowej opozycji, ale także wśród członków rządu, Rady
Narodowej, korpusu oficerskiego, w szeregach służby dyplomatycznej i
administracji. Środowiska te z jednej strony sabotowały wysiłki polskiego
premiera, a z drugiej szukały poparcia sił antyradzieckich (głównie w USA),
proponując im wizję Polski jako bastionu skierowanego przeciw ZSRR. łączyły z
tym wrogość wobec czechosłowackich dążeń do współpracy ze Związkiem Radzieckim
i skłonność do porozumiewania się z separatystami słowackimi. W tych warunkach
gen. Sikorski nie był w stanie - zdaniem Langego - doprowadzić do wykonania
zobowiązań sojuszniczych wobec ZSRR i do trwałego zbliżenia z Czechosłowacją.
Czynił kolejne ustępstwa na rzecz orientacji antyradzieckiej, zwłaszcza, iż
mógł żywić obawy co do możliwości amerykańskiego poparcia dla jego oponentów z
Ignacym Matuszewskim na czele. Z kolei za poważny błąd rządu radzieckiego
uważał Lange odmowę uznania obywatelstwa polskiego i prawa opuszczenia ZSRR
części ludności II Rzeczypospolitej. Osłabiło to bowiem pozycję Sikorskiego i
popchnęło go na drogę ustępstw wobec opozycji. [...]
Polski ekonomista dawał wyraz przekonaniu o istnieniu
doniosłych przesłanek porozumienia ze Związkiem Radzieckim i Czechosłowacją.
Zgodnie z rozpowszechnionym wówczas poglądem, zakładał możliwość ponowienia
się w przyszłości zagrożenia niemieckiego, a w związku z tym za konieczne
uznawał zapewnienie Polsce militarnego poparcia ZSRR. Równocześnie sądził, że
istnienie silnej Polski mogło być atrakcyjne dla ZSRR jako czynnik umacniający
jego bezpieczeństwo od zachodu.
Lange przewidywał dwa warianty ułożenia stosunków w
powojennej Europie. Pierwszy zakładał utrzymanie ścisłej współpracy trzech
wielkich mocarstw i zbudowanie w oparciu o nią systemu bezpieczeństwa
zbiorowego, którego Polska byłaby ważnym elementem. Alternatywą, w wypadku
skłócenia mocarstw, był-by podział Europy na strefy wpływów: USA i W.Brytania
zdominowałyby zachodnią część kontynentu, zaś Związek Radziecki część
środkowowschodnią. Linia podziału przebiegałaby przez Niemcy, co oznaczałoby
włączenie Polski do strefy radzieckiej i niezawodne ograniczenie jej
suwerenności w stopniu daleko większym niż w ramach systemu bezpieczeństwa
zbiorowego. Lange nie miał jednak złudzeń, że i w warunkach tego ostatniego
istniałaby preponderancja wielkich mocarstw, bowiem nieunikniony byłby
regionalny podział ich odpowiedzialności. Natomiast miał nadzieję, iż nie
pociągnęłoby to za sobą ograniczeń wewnętrznej wolności poszczególnych
narodów. Tak zarysowane przesłanki prowadziły Langego do wniosku o
konieczności usunięcia z polskiej polityki rachub na konflikt
międzymocarstwowy i opierania na tym konflikcie nadziei na osiągnięcie przez
Polskę jej celów. Zaostrzenie się sprzeczności między USA i Wielką Brytanią a
ZSRR mogło - w opinii Langego - sprawie polskiej przynieść wyłącznie straty, a
nawet doprowadzić do nowej katastrofy narodowej.
Pochodną tych poglądów była teza o niemożliwości
utrzymania przedwojennych granic Polski. Polski ekonomista uważał, że granica
wschodnia powinna być ustalona z ZSRR na drodze przyjaznego porozumienia w
sposób uwzględniający interesy wszystkich zainteresowanych narodów. Rozwijając
tę zasadę, opowiedział się za zjednoczeniem narodów ukraińskiego i
białoruskiego w ramach odpowiednich republik radzieckich, co w sensie ogólnej
formuły oznaczało faktycznie aprobatę argumentacji radzieckiej w sporze
terytorialnym. Lange swoje stanowisko motywował doświadczeniami okresu
przedwojennego: utrzymywanie Ukraińców i Białorusinów w granicach Polski wbrew
ich woli osłabiłoby państwo polskie i zagrażało jego demokratycznemu
ustrojowi. Równocześnie Lange uważał jednak, że "rząd radziecki powinien uznać
istnienie starych ośrodków kultury polskiej (takich jak np. Lwów), które choć
usytuowane na etnograficznym terytorium ukraińskim lub białoruskim,
ukształtowały się jako integralna część polskiego życia narodowego tak, że nie
mogą być oddzielone od Polski bez poważnego uszczerbku dla przyjaznych
stosunków między narodem polskim i radzieckim. Dla narodów ukraińskiego i
białoruskiego te ośrodki znaczą bardzo mało, ich rzeczywiste ośrodki
kulturalne są w takich miastach jak Kijów, Charków, Mińsk i inne.
Pozostawiając te ośrodki Polsce, oddzielono by od Związku Radzieckiego
stosunkowo małą liczbę Ukraińców i Białorusinów, którzy mieliby zapewnioną
przez demokratyczną Polskę pełną wolność narodową. Takie porozumienie
przyniosłoby bogate wynagrodzenie dla narodów ukraińskiego i białoruskiego,
jak i w ogóle dla Związku Radzieckiego przez prawdziwą i trwałą przyjaźń
narodu polskiego". Nieco później Lange sformułował swój pogląd na przyszły los
polskich ośrodków kulturalnych na wschodzie w sposób alternatywny: proponował
albo ich włączenie do Polski, albo nadanie im specjalnego statusu w ramach
radzieckich republik ukraińskiej, białoruskiej i litewskiej. Problem ten
absorbował Langego aż do połowy 1944 r.
Równolegle Lange nakreślił podstawy ukształtowania
polskiej granicy zachodniej. Wedle jego przekonania, Polska mogła stać się
rzeczywiście bastionem przeciw niemieckiej agresji skierowanej na wschód tylko
pod warunkiem ustalenia nowego przebiegu jej granicy z Niemcami. Powinna
otrzymać przede wszystkim cały Górny Śląsk. Lange uzasadniał to: 1) liczebną
przewagą ludności polskiej na tym obszarze; 2) koniecznością zmiany funkcji
przemysłu górnośląskiego z materialnej bazy wojennych dążeń imperializmu
niemieckiego na podstawę pokojowej odbudowy gospodarczej; 3) potrzebą
przynajmniej częściowego zadośćuczynienia Polsce za straty poniesione ze
strony Niemiec. Drugim elementem rozstrzygnięć terytorialnych między Polską a
Niemcami była sprawa Prus Wschodnich. Lange uważał, że z wyjątkiem niewielkiej
części zamieszkanej przez Litwinów, powinny one znaleźć się pod panowaniem
polskim. Przyznając, iż tylko częściowo mogło to być uzasadnione istniejącym
tam składem etnograficznym, zasadnicze znaczenie przywiązywał do
polityczno-strategicznego i społecznego aspektu problemu wschodniopruskiego.
"Prusy Wschodnie - pisał - są ziemią junkrów, glebą rodzącą pruski militaryzm
i Drang nach Osten, który nieustannie usiłował w interesie niemieckich
feudałów obrócić sąsiadujących Słowian w niewolników. Zarówno z powodów
społecznych, jak i narodowych, demokratyczna Polska będzie musiała wywłaszczyć
junkrów, usunąć ich z kraju i rozdzielić ich ziemię między chłopów. To złamie
raz na zawsze społeczne podstawy pruskiego militaryzmu". Jeszcze kilkakrotnie
powracał Lange do tego zagadnienia. Podkreślał, że zasada narodowościowa nie
może stać się fetyszem, lecz musi podlegać korektom w interesie stabilności
pokoju w Europie i takie właśnie kryterium powinno być zastosowane w przypadku
Prus Wschodnich. Ich przynależność do Polski uzasadniał dodatkowo potrzebami
skutecznego funkcjonowania militarnego sojuszu
polsko-czechosłowacko-radzieckiego. Nie wykluczając możliwości demokratyzacji
Niemiec w przyszłości, Lange sprzeciwiał się pozostawieniu Prus Wschodnich
nawet w obrębie takich Niemiec, nie wierzył bowiem, by zdolne były dokonać z
wystarczającą sumiennością i bezwzględnością przebudowy strukturalnej Prus i
zniszczyć tradycyjną bazę reakcji i militaryzmu. Spodziewał się zresztą, że ze
strony Anglosasów mogą być podjęte próby przywrócenia junkrom ich pozycji w
powojennych Niemczech.
Z dość naiwnym entuzjazmem przyjął Lange rezultaty
moskiewskiej konferencji ministrów spraw zagranicznych mocarstw koalicji
antyhitlerowskiej. Wiara w słowa deklaracji prowadziła go ku przekonaniu, iż
stworzona została podstawa do przełamania nieufności wobec radzieckich
zamiarów w stosunku do Polski. Zarazem widział w nich przesłankę ostatecznego
bankructwa polityki rządu polskiego zorientowanej - wedle niego - na konflikt
między mocarstwami. W tych warunkach jedyne wyjście widział w pozytywnym
ustosunkowaniu się do ZSRR i Czechosłowacji i wspieraniu współpracy
mocarstw.[...]
Już pierwsze wystąpienia Langego w 1943 r. spotkały się z
gwałtowną reakcją środowisk związanych z Komitetem Narodowym Amerykanów
Polskiego Pochodzenia, korzystających z pism starej Polonii, w tym
największego polonijnego tygodnika pt. "Nowy Świat" i chicagoskiego "Dziennika
Polskiego". "Nowy Świat" otwarcie oskarżał Langego o działalność na rzecz
komunistów i Związku Radzieckiego oraz o zdradę interesów polskich. Z ostrą
krytyką polskiego ekonomisty wystąpił także "Robotnik Polski", a gdy
zwolennicy Langego w Polish Labour Group usiłowali przeforsować rezolucję
utrzymaną w duchu wypowiedzi profesora, spotkali się ze zdecydowanym oporem,
co w efekcie doprowadziło do rozłamu. Komitet Zagraniczny PPS zareagował na
działalność Langego zawieszeniem go w prawach członka partii. Natomiast z
aplauzem odniosły się do enuncjacji profesora ośrodki polityczne komunistów
bądź inspirowane przez komunistów, zwłaszcza sekcja polska Międzynarodowego
Związku Robotników i jej organ prasowy "Głos Ludowy".
Langego poparli także niektórzy intelektualiści polscy i
polonijni, z którymi już wcześniej utrzymywał kontakty. Wśród nich byli:
Julian Tuwim, Artur Szyk, prof. Bohdan Zawadzki, prof. Jerzy Spława-Neyman,
prof. Ignacy Złotowski, prof. Wacław Szymanowski. Grupka ta wkrótce wespół z
Langem miała firmować szerzej zakrojoną akcję polityczną. Jej stanowisko
wyrażone zostało w opublikowanym w czerwcu 1943 r. manifeście zatytułowanym
"Apel do rozsądku", którego Lange był współautorem. Wskazywano tam, że naród
polski dla odbudowania niepodległości potrzebował pomocy wszystkich Narodów
Zjednoczonych, a to nakazywało przywrócić przyjazne stosunki z ZSRR. Trwały
sojusz ze Związkiem Radzieckim i z Czechosłowacją traktowany był jako czynnik
niezbędny dla narodowego bezpieczeństwa Polski. "Apel" zawierał ostrą krytykę
poczynań KNAPP oraz polskich kół oficjalnych, a zwłaszcza działań uznanych za
antagonizujące państwa koalicji antyfaszystowskiej. Domagano się "usunięcia z
rządu na uchodźctwie oraz z jego cywilnej i militarnej administracji
wszystkich elementów antydemokratycznych, faszystowskich lub wrogich dla
Związku Sowieckiego" i apelowano o pełne poparcie dla perezydenta i rządu USA
i ich wysiłków na rzecz wygrania wojny i zabezpieczenia przyszłego pokoju.
Apel szedł więc w kierunku wytyczonym w ogólnym zarysie przez politykę ZSRR i
polskich komunistów, obarczając władze polskie całkowitą odpowiedzialnością za
stan stosunków polsko-radzieckich i sprowadzając próby przeciwstawienia się
dążeniom radzieckim w imię obrony interesów państwa polskiego do wymiaru
poczynań podważających spoistość koalicji antyfaszystowskiej.
Jakie były istotne motywy takiego zaangazowania Langego?
Na takie pytanie nie ma prostej odpowiedzi, a zpewnoscią nie da sie ona
sprowadzić to przypisywanych mu przez przeciwników sympatii proroadzieckich
czy perokomunistycznych. Wydaje sie, iż w duzym stopniu strukture tych motywów
odzwierciedlają publiczne wypowiedzi Langego właśnie z 1943 r. Komentarzem do
nich niech będzie opinia Aleksandra Herza, człowieka dobrze znającego Langego,
a dalekiego od doktrynerskiego zaangażowania. W swych wspomnieniach napisał
on: "Dla Langego i ludzi podobnie muślących było rzeczą jasną, że powojenna
Polska będzie różna od przedwojennej. Przede wszystkim pod względem składu
narodowościowego [...] było jasne, że nie potrafi utrzymać kresów ukraiskich i
białoruskich [...] Kategorycznie twierdzę, że nie miał on wtedy żadnych
sympatii prosowieckich [...] Bał się śmiertelnie, że Polska może sie stać
jedną z sowieckich republik. I sądził, że polityka polskich czynników
oficjalnych w tym kierunku prowadzi. Przypuszczał, że Sikorski to rozumie i
długi czas stawiał na niego. Dojrzewała w nim koncepcja szukania porozumienia
z Sowietami. Podkreślał, że może to być jedyna sensowna próba utrzymania
niepodległości Polski. Takie zresztą stanowisko w stosunku do czechosłowacji
zajmowali przywódcy czescy na emigracji. Lange miał wśród nich wielu
przyjaciół".
Wzrastająca aktywność polityczna i zaangażowanie Langego
w działania różnych organizacji i środowisk polonijnych i amerykańskich
zwracały na niego uwagę wielu kół politycznych, a także rządu USA. Przejawem
tego było spotkanie z nim wiceprezydenta Henry Wallace'a, do którego doszło 10
września 1943 r. Jakkolwiek przebieg rozmowy nie jest znany, to fakt, iż kilka
tygodni później Lange przesłał swojemu rozmówcy odbitkę artykułu pt. "Poland's
Place in the Postwar World", a w późniejszych swych działaniach liczył na jego
wsparcie, mógł świadczyć o zbieżności ich poglądów. Było to tym bardziej
zrozumiałe, iż Lange przy różnych okazjach deklarował poparcie dla polityki
prezydenta Roosevelta i starał się w tym kierunku oddziaływać na Polonię
amerykańską, choć skala jego wpływów nie była wielka. [...]
Wydaje się, iż Lange w tym okresie za sprawę najwyższej
wagi uznawał przekonanie amerykańskiej opinii publicznej i administracji USA o
niereprezentatywności rządu polskiego i o braku poparcia dla jego polityki w
kręgach polonijnych. Za wielce niebezpieczną uważał ewentualność uczynienia z
tych środowisk siły mogącej wpływać na politykę USA w kierunku antyradzieckim,
do czego zmierzał KNAPP. Szansę przeciwstawieniu się tej tendencji upatrywał w
aktywizacji tych grup społeczności polonijnej, które stroniły wcześniej od
organizacji politycznych, skupiając się przede wszystkim w ruchu zawodowym.
Podchwycił zatem myśl zwołania kongresu polonijnych działaczy związkowych i
wyłonienia stałej rady związkowej. Sugerował, aby w momencie wkroczenia wojsk
radzieckich do Polski rada owa zwołała Polsko-Amerykański Kongres
Wyzwolenia.[...]
Działalność polityczna Langego jesienią 1943 r., z
niepokojem śledzona przez przedstawicieli rządu polskiego, wywołała
zainteresowanie ze strony władz radzieckich, postrzegających niewątpliwie
korzyści z rozpropagowania poglądów znanego już ekonomisty i zaprezentowania
go opinii światowej jako reprezentatywnego przedstawiciela Polonii. Już 22
grudnia 1943 r. moskiewskie "Izwiestia" wymieniły Langego jako zwolennika
utworzenia nowego rządu polskiego. Równocześnie działacze ZPP zaczęli brać pod
uwagę jego udział w Polskim Komitecie Narodowym, do powołania którego
przygotowywano się wówczas w Moskwie. W związku z tym Wanda Wasilewska i
Bolesław Drobner skierowali do niego telegram z propozycją objęcia w PKN
kierownictwa sprawami zagranicznymi. Odpowiadając na to zaproszenie, Lange
zapowiedział wprawdzie swe poparcie dla PKN, ale osobisty akces do Komitetu
uznał za przedwczesny, motywując to posiadaniem obywatelstwa amerykańskiego.
Jego zdaniem niezbędne byłoby wcześniejsze uzyskanie zgody rządu USA na takie
rozwiązanie, aby uniknąć oskarżeń o działalność agenturalną na rzecz ZSRR.
Równocześnie sugerował, by PKN wystąpił o taką zgodę również w odniesieniu do
L.Krzyckiego, ks. Orlemańskiego, J.Tuwima i B.Zawadzkiego. Lange sformułował
zarazem kilka warunków, których spełnienie miało - w jego opinii - pozwolić
Komitetowi na ugruntowanie pozycji i uzyskanie społecznej akceptacji. Uważał,
iż wobec szerokiego przekonania o dążeniu ZSRR do sowietyzacji Polski, ogromną
wagę miałoby skierowanie przez rząd radziecki oficjalnej noty do rządów USA i
Wielkiej Brytanii, gwarantującej respektowanie niepodległości Polski. Przed
PKN stanęłoby zadanie udowodnienia opinii publicznej, iż skuteczniej niż rząd
polski na obczyźnie broni interesów narodowych i że współpraca z ZSRR była dla
Polski korzystna. "Moim zdaniem - pisał - wymaga to spektakularnych gestów
przyjacielskich ze strony rządu radzieckiego w kwestii granic (oficjalnych
oświadczeń w sprawie Śląska, Prus Wschodnich, pewnych mniejszych koncesji w
sprawie granic wschodnich), a także w sprawie uchodźców (prawa ich powrotu do
Polski). Bez takich gestów Komitet może nie znaleźć akceptacji ani narodu
polskiego, ani międzynarodowej". Lange uważał przy tym, że pozycja PKN
umocniłaby się przez zaproszenie trzech członków rządu londyńskiego:
Stanisława Mikołajczyka, Władysława Banaczyka i Jana Stańczyka. "Jeśli wyrażą
oni zgodę - pisał - rząd londyński jest unieszkodliwiony i istnieje możliwość
wycofania uznania brytyjskiego i amerykańskiego. Jeżeli oni odmówią,
zaproszenie jest gestem o wielkim symbolicznym znaczeniu".[...]
Zainteresowanie Langem na najwyższych szczeblach
kremlowskiej hierarchii zaświadczało o wadze, jaką przywiązywano do możliwości
pozyskania profesora do współpracy z polskimi komunistami i do legitymowania w
ten sposób ich poczynań wobec opinii publicznej. Równoczesnie umacniało to
zapewne Langego w przeświadczeniu, że może odegrać znaczącą rolę w rozwiązaniu
sprawy polskiej. 29 lutego wystosował pismo do sekretarza stanu Cordella Hulla
z prośbą o wydanie mu paszportu do ZSRR, a kopię tego listu skierował
bezpośrednio do prezydenta Roosevelta. Ten ostatni początkowo nie miał w tej
kwestii żadnych obiekcji i już 6 marca polecił zawiadomić ambasadora
A.Gromykę, iż sprawa paszportów Langego i Orlemańskiego zostanie szybko
załatwiona. Zastrzeżenia zgłosił natomiast Departament Stanu, co wprawdzie nie
przekreśliło planu wyjazdu obu Polaków, ale skłoniło Roosevelta do zaznaczenia
w liście do Stalina, że udadzą się oni do ZSRR wyłącznie jako osoby prywatne i
rząd amerykański nie bierze żadnej odpowiedzialności za ich działalność.
Świadczyło to, iż Amerykanie liczyli się jednak poważnie z możliwością
uwikłania obu Polaków w jakieś przedsięwzięcia na terytorium radzieckim.
Inaczej zastrzeżenie owo byłoby bezprzedmiotowe. Waszyngton żywo interesował
się zresztą wizytą Langego i Orlemańskiego i co najmniej dwukrotnie ambasador
amerykański w Moskwie rozmawiał na ten temat z Mołotowem. Ostrzegał go
wprawdzie, iż nie należy przeceniać wpływów Langego wśród Polonii
amerykańskiej, ale zarazem wystawiał mu pochlebną opinie jako politycznemu
realiście. Podobną opinię o polskim profesorze formułował na uzytek rządu
brytyjskiego ambasador Clark-Kerr.
Po otrzymaniu paszportu, Lange 10 kwietnia przez Alaskę
udał się do Moskwy, gdzie dotarł 23 kwietnia. Spotkał się przede wszystkim z
Wandą Wasilewską. Dyskutował z nią stan "sprawy polskiej". Wasilewska
namawiała Langego, by podjął się roli nieoficjalnego pośrednika między
środowiskiem ZPP a rządem polskim, choć równocześnie formułowała o tym
ostatnim zdecydowanie negatywną opinię. Gdy Lange podniósł kwestię granicy
wschodniej, a zwłaszcza Lwowa, przewodnicząca ZPP kategorycznie odrzuciła myśl
o pozostawieniu tego miasta w granicach Polski, motywując to
niebezpieczeństwem konfliktu polsko-ukraińskiego. Opowiadała się natomiast za
przesunięciem granicy zachodniej po Odrę ze Szczecinem włącznie. [...]
Kulminacyjnym punktem wizyty Langego w ZSRR było spotkanie
ze Stalinem i Mołotowem 17 maja. Profesor przedstawił swe wrażenia ze spotkań
z działaczami ZPP i żołnierzami polskimi, akcentując radykalizm poglądów tych
ostatnich, odbiegający od zachowawczej - jego zdaniem - orientacji polskich
komunistów, zwłaszcza w sprawie nacjonalizacji przemysłu. Dał też wyraz swemu
przeświadczeniu o radykalnych tendencjach nurtujących polską klasę robotniczą
i biedne chłopstwo, co wywołało polemiczną uwagę Stalina o zatarciu się pod
okupacją przeciwieństw klasowych. Lange starał się przekonać Stalina o
potrzebie poprawienia położenia ludności polskiej w ZSRR, a nawet pewnego jej
uprzywilejowania, w imię pozyskania jej dla idei dobrosąsiedzkich stosunków z
ZSRR. Kluczowe znaczenie miała wszakże wymiana zdań na temat "sprawy polskiej"
w jej wymiarze międzynarodowym. Radziecki dyktator przekonywał polskiego
uczonego, iż nie zamierzał spychać Polski do roli małego i słabego państwa, a
przeciwnie - pragnął, by była ona silna zewnętrznie i wewnętrznie, zaś klęska
Niemiec stworzyć winna warunki do odegrania przez nią czołowej roli w Europie.
Wykluczył ustanowienie w Polsce wojskowej administracji sojuszniczej (AMGOT),
bowiem oznaczałaby ona w praktyce panowanie Rosji nad Polską. Odrzucał także
możliwość utworzenia rządu przez ZPP i opowiedział się za wyłonieniem go w
Polsce w oparciu o siły krajowe. ZPP mógłby w tym współdziałać, a przydatne
byłoby także porozumienie z rządem polskim w Londynie. Stalin deklarował przy
tym przychylne nastawienie wobec Stanisława Mikołajczyka i Tadeusza Romera.
Sugerował też Langemu podróż do Londynu i odbycie rozmów z rządem polskim, a
zwłaszcza z jego premierem. Wobec obaw Langego, że realizacja proponowanych
przez ZPP rewindykacji terytorialnych na zachodzie uniemożliwi włączenie
Niemiec do nowego ładu europejskiego i wywoła tendencje odwetowe, premier
radziecki wskazał na konieczność zastosowania rozwiązań uniemożliwiających
jakikolwiek odwet niemiecki. W jego przekonaniu Niemcy (a także Japonia)
powinny raz na zawsze utracić rangę potęgi politycznej i przemysłowej.
Odrzucił perpektywę rychłej odbudowy demokratycznego państwa niemieckiego w
oparciu o tamtejszy ruch robotniczy, bowiem jego kadry zostały zniszczone, a
cały naród niemiecki nie okazał moralnej odporności wobec faszyzmu, który
zniszczył wszystkie jego ludzkie wartości. Rozmówcy byli zgodni co do tego, iż
zarysowana przez Stalina polityka wobec Niemiec wymagać będzie ścisłej i
trwałej współpracy ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii. Stalin zauważył przy tym, że
w sposób bezpośredni wiązała się ona z Polską, która - jego zdaniem - powinna
domagać się terytoriów po Odrę łącznie ze Szczecinem (natomiast nie był
przekonany co do Wrocławia). Na pytanie o los ludności niemieckiej z obszarów,
ktore przypadłyby Polsce, Stalin miał odpowiedzieć, że"ma być deportowana.
Około 3 000 000 może znaleźć miejsce na Syberii, niektórzy powrócą do Niemiec,
które poniosły w czasie wojny wielkie straty w sile roboczej, a jeżeli chodzi
o resztę, to może znajdzie się dla nich miejsce w Południowej Ameryce lub
gdzie indziej". Lange przedstawił także Stalinowi swój pogląd na zagadnienie
granicy wschodniej. Powołując się na opinie żołnierzy polskich, opowiedział
się za pozostawieniem Lwowa w obrębie Polski, na co premier radziecki
replikował powołaniem się na stanowisko Ukraińców. Wówczas polski uczony
przedstawił wywód, który następująco zapisał w swej relacji z rozmowy: "Wtedy
powiedziałem, że ktoś musi być zraniony, albo Polacy, albo Ukraińcy. problem
polega na tym, aby zranić tę stronę, która może być zraniona z mniejszą szkodą
dla przyszłej przyjaźni polsko-sowieckiej. Powiedziałem, że dla Ukraińców Lwów
znaczy mniej niż dla Polaków. Ukraińcy mają inne ważne ośrodki kulturalne, a
Lwów był w każdym razie poza Ukraińską Republiką Radziecką. Poza tym Ukraińców
jest prawie dwukrotnie więcej niż Polaków, w konsekwencji mogą oni łatwiej
znieść stratę terytorialną. W Polsce było pięć centrów kulturalnych: Warszawa,
Kraków, Poznań, Lwów i Wilno. Utrata dwóch z nich byłaby bardzo ciężka, a
uzsykanie niemieckich miast bez polskiego dziedzictwa kulturalnego nie może
być uważane za wyrównanie utraty starych historycznych polskich ośrodków
kulturalnych. Jeśli Polska musiałaby oddać Lwów, to byłoby to stałym źródłem
antysowieckiej urazy i agitacji. To może być najniebezpieczniejsze dla
przyszłych stosunków polsko-sowieckich". Wedle Langego, Stalin odpowiedział na
ten wywód stwierdzeniem, że sprawa ta "wymaga dalszego zbadania". [...]
29 maja profesor opuścił Związek Radziecki, a 7 czerwca
ponownie był już w Chicago. Tymczasem od 5 czerwca w USA przebywał
Mikołajczyk. Wizyta ta miała bardzo dobrą oprawę i nadano jej znaczny rozgłos.
Polski premier aż trzykrotnie spotykał się z prezydentem Rooseveltem, odbył
liczne rozmowy z innymi politykami amerykańskimi zyskując na ogół pozytywne
opinie. Niestety, nie odnotował znaczących efektów politycznych poza mglistymi
i nic nie znaczącymi deklaracjami. Roosevelt zapewniał go, iz może liczyć na
moralne wsparcie rządu amerykańskiego w stosunkach z Rosjanami, ale nie
zamierzał zaciągać żadnych konkretnych zobowiąza. Co więcej, doradzał
polskiemu premierowi zadośćuczynienie moskiewskim żądaniom zmian personalnych
we władzach państwa polskiego. Stanowisko wobec terytorialnych roszczeń
Stalina przedstawił w sposób dający Mikołajczykowi nadzieję, iż USA są
przeciwne linii Curzona i będzie można liczyć na ich poparcie w kwestii Lwowa
i zagłebia naftowego.
Po przybyciu do Chicago Lange natychmiast zadepeszował
do Waszyngtonu do Mikołajczyka, proponując mu spotkanie. Wobec braku
odpowiedzi, 9 czerwca telegrafował do podsekretarza stanu E.R.Stettiniusa,
informując go o tym i prosząc o pomoc w skontaktowaniu się z polskim
premierem. Tegoż dnia Bohlen i Durbrow przekazali Mikołajczykowi depeszę
Langego, nalegając na przyjęcie profesora. Ponieważ nie była to pierwsza
sugestia ze strony aliantów, by odbył rozmowę z Langem, Mikołajczyk wyraził
zgodę i 13 czerwca doszło do dwugodzinnego spotkania.
Premier ograniczał się w zasadzie do zadawania pytań o
interesujące go sprawy. Lange zreferował mu przebieg rozmowy ze Stalinem.
Nacisk położył na jego zapewnienie o zrozumieniu dla motywów braku zgody rządu
polskiego na ustępstwa terytorialne na wschodzie. Przytoczył też propozycję
rozstrzygnięcia tęj kwestii po uzyskaniu przez Polskę gwarancji rozszerzenia
jej granic na zachodzie. Mówiąc o radzieckich żądaniach podziału Prus
Wschodnich, Lange zapewniał Mikołajczyka, że Stalin nie traktował tego jako
sprawy przesądzonej i definitywnie zamkniętej. Podzielił się też z premierem
opinią na temat nastrojów panujących w armii dowodzonej przez gen. Berlinga.
Podkreślał patriotyczną postawę żołnierzy i ich niechęć do rezygnacji z
Galicji Wschodniej, a zwłaszcza Lwowa. Nie omieszkał wspomnieć o sympatii,
jaką cieszył się Mikołajczyk osobiście. Powtórzył wreszcie zapowiedź Stalina,
że nie będzie on dążył do ustanowienia w Polsce AMGOT i nie jest
zainteresowany ingerencją w sprawy wewnętrznej organizacji państwa polskiego.
Podkreślał natomiast wagę, jaką rząd radziecki przywiązywał do zagranicznej
polityki przyszłej Polski. Dodał też, iż dążeniem polskich komunistów nie było
wprowadzenie w Polsce systemu komunistycznego, lecz oparcie władzy na
szerokiej koalicji wyłączającej jedynie ugrupowania faszystowskie. [...]
14 czerwca polski uczony z własnej inicjatywy spotkał
się z Bohlenem. W rozmowie rozważał znaczenie swojej interwencji w "sprawę
polską". Przypuszczał - jak się wydaje, słusznie - że Stalin wykorzystał go,
aby zademonstrować gest dobrej woli wobec Mikołajczyka. Zakładał, iż intencją
premiera radzieckiego było doprowadzenie do utworzenia nowego rządu polskiego,
nie tyle reprezentatywnego, co mogącego nie uchodzić jawnie za marionetkę
moskiewską. Te stwierdzenia zdawały się dowodzić jasnego pojmowania przez
Langego kierunku polityki ZSRR i własnej roli w toczącej się grze.
Równocześnie poważnie traktował deklarację Stalina o pozytywnym stosunku do
samego Mikołajczyka. Był natomiast sceptycznie nastawiony do możliwości
dokonania przez polskiego premiera reorientacji ówczesnego rządu i podjęcia
współpracy z ZSRR. Wierzył wprawdzie w szanse porozumienia się Mikołajczyka ze
Stalinem, ale przesłanką tego musiałoby być - jego zdaniem - zainicjowanie
przez tego pierwszego kryzysu rządowego i doprowadzenie do powstania nowego
rządu koalicyjnego. Alternatywą byłoby - w przekonaniu Langego - utworzenie z
inicjatywy Stalina i pod jego protektoratem rządu w oparciu o KRN, do którego
zapewne Mikołajczyk zostałby jednak zaproszony. [...]
15 lipca 1944 r. Wasilewska i Edward Osóbka-Morawski
wystosowali do Langego telegram, w którym zapowiadali rychłe utworzenie
polskiego rządu tymczasowego na bazie rozszerzonej Krajowej Rady Narodowej i
prosili profesora o objęcie w tym rządzie teki ministra spraw zagranicznych.
Nim jednak Lange zdążył odpowiedzieć, 21 lipca w Moskwie utworzono Polski
Komitet Wyzwolenia Narodowego. Pięć dni później na konferencji prasowej w
Chicago profesor publicznie poparł PKWN jako zalążek "polskiej narodowej
niezawisłości i państwowości", wyrażając przekonanie o jego demokratycznym
charakterze i nadzieję, iż wszyscy prawdziwi demokraci polscy znajdą możliwość
współpracy z nim, a utworzony na jego podstawie rząd zostanie uznany przez
USA. Równocześnie Lange wystosował obszerny list na ręce Osóbki-Morawskiego.
Informował o zróżnicowanym przyjęciu w USA powstania PKWN i o oczekiwaniu
raczej na porozumienie między ZPP a rządem polskim. Przypuszczał, że wraz z
umacnianiem się władzy Komitetu w kraju żądania takiego kompromisu będą jednak
zanikać, a nawet powstaną szanse uznania PKWN, oczywiście niepomiernie większe
w wypadku przyciągnięcia do Komitetu części członków gabinetu Mikołajczyka. Za
szczególnie wskazane uważał skłonienie do akcesu samego premiera, nawet za
cenę powierzenia mu funkcji przewodniczącego, bowiem to stworzyłoby podstawę
do przekształcenia PKWN w Tymczasowy Rząd Narodowy. Postulował też
proklamowanie przez PKWN prawa narodu do swobodnego wyboru rządu, a to z uwagi
na znaczną popularność Karty Atlantyckiej w USA.
31 lipca Osóbka-Morawski i Wasilewska zaproponowali
Langemu objęcie kierownictwa resortu spraw zagranicznych PKWN. Profesor
odpowiedział znów dłuższym listem, w którym wprawdzie przyjmował zaproszenie,
ale jednocześnie wysuwał szereg warunków o identycznym charakterze, jak w
obliczu propozycji akcesu do PKN. Przede wszystkim uzależniał swój przyjazd od
oficjalnej zgody prezydenta Roosevelta i postulował by PKWN wystąpił do rządu
USA z wnioskiem w tej materii i by spowodował jego poparcie przez Stalina.
Zarazem podkreślał konieczność podjęcia próby przyciągnięcia do PKWN
Mikołajczyka i Romera. Na wypadek takich negocjacji pozostawiał Komitetowi
pełną swobodę decyzji odnośnie do własnej osoby. Charakter postulatów
formułowanych przez Langego bezpośrednio przed utworzeniem PKWN, jak i w
korespondencji z Wasilewską i Osóbką-Morawskim pozwala przypuszczać, iż za
celowe uznawał - mimo poparcia dla PKWN - stworzenie rządu o szerszej
podstawie politycznej, w której ramach znaleźli by się także reprezentanci
kompromisowej wobec ZSRR opcji politycznej z Mikołajczykiem na czele.
W tym czasie zaszły jednak doniosłe wydarzenia
stwarzające nowy kontekst dla poczynań Langego. W końcu lipca dojrzewała
decyzja o wybuchu powstania w Warszawie.[...] Zgodnie z sugestiami Langego
PKWN wystosował pismo do Roosevelta z prośbą o akceptację dla udziału
profesora w Komitecie, a prośbę tę 12 sierpnia w osobistym liście do niego
poparł Stalin. List PKWN prezydent USA pozostawił bez odpowiedzi, natomiast
radzieckiego dyktatora zapewnił o pełnej swobodzie działania Langego jako
osoby prywatnej, odrzucając wszelako możliwość udzielenia oficjalnego poparcia
jego przytąpieniu do PKWN i w ogóle formułowania przez rząd USA opinii w tej
sprawie. Lange, powiadamiony o stanowisku Roosevelta w tej materii, tłumaczył
je obawą przed uznaniem w ten sposób samego Komitetu. Sądził natomiast, że
gdyby chodziło o udział w rządzie, w którym zasiadałby także Mikołajczyk, to
prezydent udzieliłby swojego popracia, a cały rząd zostałby uznany przez USA.
Lange zwracał też uwagę na skrępowanie Roosevelta wymogami walki wyborczej w
Stanach Zjednoczonych i zabiegami o głosy Polonii. Wydaje się wszelako, iż
rozumiejąc powody uchylenia się administracji waszyngtońskiej od zaangażowania
się w całą sprawę, a nawet trafnie oceniając jej gotowość uznania władzy w
Polsce w zależności od jej składu politycznego bez liczenia się z
konstytucyjnym legalizmem, Lange wyraźnie czuł się rozczarowany. Za konieczne
uznał poznanie rzeczywistego stanowiska prezydenta. Jeśliby było ono
pozytywne, a nie mogło być ujawnione ze względu na wybory, to Lange gotów był
przystąpić do PKWN nawet bez oficjalnej akceptacji rządu USA. Natomiast gdyby
niechęć Roosevelta była zasadniczej natury, to przyjęcie proponowanego fotela
uważał za niewskazane, bowiem jego działalność na stanowisku szefa resortu
byłaby utrudniona nieprzychylnością USA, co w konsekwencji narażać musiało na
szwank interesy polskie. W związku z tym zapowiadał osobiste zbadanie sprawy w
Waszyngtonie.
Langego niepokoiły jednak i inne kwestie. Uważając za
"zbawienne" wstąpienie Mikołajczyka do nowego rządu i to jako premiera, miał
wątpliwości czy nie będzie to oznaczało ograniczenia jego - jako ministra
spraw zagranicznych - zakresu działania do administrowania służbą
dyplomatyczną, gdyż Mikołajczyk mógł chcieć - jak czynił to w rządzie na
obczyźnie - bezpośrednio kierować polityką zagraniczną. Lange żywił też obawy,
że wpływ Mikołajczyka na tę politykę "może być użyty przez pewne siły dla ich
własnych celów". Ale wahania profesora wynikały i z bardziej osobistych
pobudek. Wyjawił je w prywatnym liście do Wasilewskiej: "Moja zgoda na
przystąpienie do Komitetu Wyzwolenia Narodowego wymaga ode mnie osobistych
wyrzeczeń. Muszę Ci wyznać, że zgodziłem się na to z największym ociąganiem.
Będę musiał prawdopodobnie na wiele lat zrezygnować z mojej pracy naukowej,
która przyniosła mi międzynarodowe uznanie. Wraz z utratą mojego obywatelstwa
amerykańskiego tracę pozycję, na której szybko wzrastał mój wpływ w wielkim
kraju, kraju który niewątpliwie nada kształt światu".
Zaznajomiwszy się z sytuacją w Waszyngtonie, Lange uznał
ostatecznie, że jego udział w PKWN powinien zostać odroczony. Przekonał się
bowiem, że Roosevelt udzieliłby tej sprawie poparcia tylko wtedy, gdy
równocześnie nastąpiłoby uznanie przez USA PKWN lub nowego rządu polskiego.
Lange wyrażał zarazem gotowość przyjęcia proponowanej mu funkcji, gdyby miało
to ułatwić porozumienie z Mikołajczykiem. Sugerował by wówczas nakłonić tego
ostatniego do poparcia sprawy u Roosevelta.
W tym czasie na postawę Langego wpływały i inne względy,
zwłaszcza zaś kierunek polityki PKWN. Jego głębokie zaniepokojenie wywołał
stosunek Komitetu do powstania w Warszawie. Stanowisko swe sformułował
jednoznacznie: "Niezależnie od tego, jakie by były polityczne motywy
powstania, w obecnej chwili jest to sprawa całego narodu polskiego i
wszystkich narodów zjednoczonych". Apelował: "Usilnie domagam się zrobienia
wszystkiego, co możliwe dla pomocy walczącym w Warszawie i odłożenia na
później dyskusji o odpowiedzialności". Jednocześnie informował o spadku
prestiżu PKWN w związku ze stanowiskiem w sprawie powstania i pomocy dla
walczącej stolicy. Ta opinia Langego nie wywarła żadnego wpływu na bieg spraw
i wywrzeć go nie mogła. O stosunku zdominowanych przez komunistów nowych władz
do tragedii powstańczej decydowały bowiem względy ich strategii politycznej
ściśle związane z postawą Stalina.
Stosunek PKWN do powstania warszawskiego nie był jedynym
powodem zastrzeżeń Langego. Jesienią 1944 r. z niepokojem obserwował brak
prestiżu PKWN na zewnątrz oraz charakter poczynań nowej władzy na terenach
wyzwolonych spod okupacji niemieckiej. Nie dysponował oczywiście szczegółowymi
informacjami o zjawiskach zachodzących w tzw. Polsce Lubelskiej. Sygnalizował
jednak przewodniczącemu Komitetu, iż nieudzielenie odpowiedniej pomocy
powstańcom warszawskim, stosowanie terroru politycznego i trudności w
realizacji reformy rolnej podcinały pozycje Komitetu i sprzyjały wpływom rządu
polskiego na obczyźnie. Był głęboko przekonany, iż przed nadaniem Komitetowi
stygmatu rządu "narodowej kapitulacji" uchronić go mogły tylko spektakularne
gesty ZSRR w kwestii granic. Uważał je za możliwe, bowiem w warunkach
istnienia w Polsce rządu przyjaznego Związkowi Radzieckiemu granice
strategiczne tego ostatniego faktycznie oparte byłyby na Odrze, co pozbawiało
granicę polsko-radziecką znaczenia militarnego. Sądził, jak widać, iż kwestia
terytorialna miała zasadnicze znaczenie i sukcesy na tym odcinku mogłyby zdjąć
z PKWN odium zależności od ZSRR.
Lange po konferencji jałtańskiej uznał, że należało
uczynić wszystko dla jak najszybszego utworzenia rządu jedności narodowej,
zwłaszcza wobec zbliżania się konferencji Narodów Zjednoczonych w San
Francisco. Sądził, iż Polska nie tylko musiała być tam reprerzentowana, ale
powinna się ubiegać o wybór do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Gdy okazało się, że
utworzenie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej opóźniało się, w kolejnych
oświadczeniach apelował o przyspieszenie rokowań, domagając się zarazem od
mocarstw zapewnienia udziału Polski w konferencji w San Francisco niezależnie
od ich przebiegu. Wreszcie wysunął koncepcję zaproszenia na tę konferencję
ministra spraw zagranicznych w Rządzie Tymczasowym - E. Osóbkę-Morawskiego,
ministra spraw zagranicznych w byłym rządzie Mikołajczyka - T. Romera oraz
trzeciego, uzgodnionego przez nich delegata. Koncepcję tę Lange przedstawił
publicznie w formie listu do "New York Times" (ogłoszonego 21 marca), a
równoczesnie przekazał ją sekretarzowi stanu USA Edwardowi Stettiniusowi.[...]
W tym czasie zaszło inne jeszcze wydarzenie, które
skłoniło Langego do sformułowania opinii chwały mu nie przynoszącej. W końcu
marca zwabieni obietnicą rozmów na temat utworzenia rządu jedności narodowej,
aresztowani zostali przez władze radzieckie przywódcy Polski Podziemnej.
Wywieziono ich skrycie do Moskwy i wytoczono tam proces pod zarzutem
działalności dywresyjnej na tyłach Armii Czerwonej. Lange nie miał w tej
sprawie oczywiście jasnych i pewnych informacji. Formułując swój pogląd
kierował się tylko wiadomościami podawanymi do publicznej wiadomości. Jednak
opinia jego, mimo zdystansowania się od akceptacji samego aresztowania, nosiła
cechy politycznego sekciarstwa i lekceważenia znaczenia tej sprawy dla
państwowości polskiej. Niepublicznie wprawdzie, lecz w prywatnym liście
zaprezentował taki oto pogląd: "Według moich wiadomości, część z nich była
związana z grupą Piłsudskiego i ze Stronnictwem narodowym, tj. można by ich
uważać za faszystów lub półfaszystów. Jest niewłaściwe okreslać ich mianem
działaczy demokratycznych [...] jestem także pewien, że niektórzy z nich byli
zamieszani w działalność terrorystyczną przeciwko rządowi warszawskiemu i
Armii czerwonej. Byłbym jednak bardzo oględny w akceptowaniu posunięcia rządu
radzieckiego, polegającego na ich aresztowaniu. Jeśli zostali zaproszeni na
negocjacje, to ich aresztowanie stanowiłoby złamanie warunków, ale nie wiem
czy tak właśnie było. [...] Tak czy owak, nie są to właściwi kandydaci na
członków prawdziwie demokratycznego rządu polskiego". [...]
W wyniku ustaleń moskiewskich 28 czerwca utworzony
został Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. Na jego czele stanął Edward
Osóbka-Morawski, wicepremieramizostali Władysław Gomułka i Stanisław
Mikołajczyk. Kluczowe resorty związane z utrzymaniem władzy i gospodarką
objęli komuniści. [...] Mikołajczyk obok funkcji wicepremiera piastował urząd
ministra rolnictwa i reform rolnych, a jego partyjni koledzy kierowali oświatą
(Czesław Wycech) oraz administracją publiczną (Władysław Kiernik). Politykę
zagraniczną objął posłuszny komunistom Wincenty Rzymowski ze Stronnictwa
Demokratycznego.
Uznanie rządu przez mocarstwa stanowiło formalne
zamknięcie w skali międzynarodowej tego elementu decyzji jałtańskich. W
związku z tym z inicjatywy Osóbki-Morawskiego, a wbrew opinii wicepremiera
Mikołajczyka TRJN zwrócił się 17 lipca do Langego z formalną propozycją
objecia stanowiska ambasadora Polski w USA.